Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie mieszkańcy Fernworth urządzają zazwyczaj pikniki. Te przeklęte durnie myślą, że nie istnieje wcale prawo własności i że mogą wszędzie rozkładać się z zatłuszczonemi papierami i butelkami. Sąd zawyrokował już w obu sprawach, i doktorze Watsonie, w obu na moją korzyść. Takiego dobrego dnia nie miałem od czasu, gdy, z mojego powództwa, sir Jan Mortland został skazany za wykroczenie przeciw prawu, bo polował we własnej królikarni!
— W jaki sposób, u licha, pan to przeprowadził.
— Przejrzyj pan akta sądowe. Opłaci się przeczytać... Frankland przeciw Mortlandowi, sąd ławy królewskiej. Kosztowało mnie to 200 f. st., ale dostałem wyrok!
— Czy przyniosło to panu jaką korzyść?
— Nie, panie, żadnej. Dumny jestem z tego, że nie kierował mną interes osobisty. Działam zawsze w poczuciu obowiązku obywatelskiego. Nie wątpię naprzykład, iż mieszkańcy Fernworth spalą mnie dziś wieczorem in effigie. Gdy ostatni raz urządzali podobną szopkę, powiedziałem policji, że powinna zabronić takich wybryków. Stan policji w całem hrabstwie jest wprost skandaliczny; pomimo, że wezwałem jej pomocy, nie dała mi tej opieki, do jakiej mam prawo. Sprawa Frankland przeciw Królowej zwróci na te stosunki uwagę publiczną. Powiedziałem im, że pożałują jeszcze kiedy swego postępowania ze mną, a przepowiednia moja zaczyna się już sprawdzać.
— A to w jaki sposób? — spytałem.
Twarz starego manjaka przybrała wyraz tajemniczy.