Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

historycznych. Gdziekolwiek stąpniesz, wszędzie widzisz dokoła domostwa tych zapomnianych pokoleń ich groby i olbrzymie monolity, które zdaje się, oznaczają miejsca, gdzie wznosiły się ich świątynie.
Spoglądając na te szare, kamienne chaty, oparte o urwiste stoki pagórków, zapominasz o wieku, w jakim żyjesz, a gdybyś ujrzał nagle skórą okrytego, obrośniętego włosami człowieka, który, czołgając się, wychodzi z niskich drzwi i zakłada na cięciwę łuku swego strzałę, zakończoną ostrzem krzemiennem, zdawałoby ci się, że jego obecność tam jest naturalniejsza, niż Twoja własna.
Dziwić się tylko należy, dlaczego ci przedhistoryczni przodkowie nasi zaludniali tak gęsto tę ziemię, która niewątpliwie była zawsze w najwyższym stopniu nieurodzajna. Nie jestem archeologiem, ale przypuszczam, że to był jakiś szczep niewojowniczy i uciemiężony, który musiał zadowolić się tem, czego żaden inny zabrać nie chciał.
Wszystko to wszakże nie ma nic wspólnego z posłannictwem, które mi powierzyłeś i nie zaciekawi prawdopodobnie Twego, ściśle praktycznego, umysłu. Pamiętam dobrze, iż obojętne Ci jest najzupełniej, czy ziemia obraca się koło słońca, czy słońce naokoło ziemi. Wracam tedy do faktów, dotyczących sir Henryka Baskerville’a.
Jeśli nie dostałeś odemnie raportu w ciągu kilku dni ostatnich, to dlatego jedynie, że nie miałem Ci co donosić. Ale zaszła właśnie okoliczność niezwykła, o której wiedzieć winieneś.