Strona:Dzienniczek Justysi 45.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 39 —
GUSTAW.

Mówiłem jej, że szlak tej żeglugi osrebrzę jej miłością moją, tak samo, jak księżyc osrebrza wód tonie...

PAN OPOLSKI.

To już lepszy obraz, dalej, dalej!

GUSTAW.

Dalej — niema nic, bo panna Justyna przybiwszy do brzegu, wyskoczyła z łodzi jak pierzchliwa Najada...

PAN OPOLSKI.

Mitologia? Smak wątpliwy.

GUSTAW.

I dopiero tu u nóg matki dobiegłem ją znów, czekając na dłuższą odpowiedź.

JUSTYSIA.

Mamo!

GUSTAW.

Pani, powierz mi dziecko swoje... Wiosło w przejażdżce upuściłem do wody, ale w życiu steru szczęścia nie puszczę!

PAN OPOLSKI.

Skąd jemu to się wzięło?

PANI WOLSKA.

Panie Gustawie, serce matki raduje się twej mowie, ale odpowiedź dać ci tylko może sama