Po drugim zjeździe prawników i ekonomistów polskich

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Suligowski
Tytuł Po drugim zjeździe prawników i ekonomistów polskich, odbytym we Lwowie we wrześniu 1889 roku
Pochodzenie Z ciężkich lat (Mowy)
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Po drugim zjeździe prawników i ekonomistów polskich, odbytym we Lwowie we wrześniu 1889 r.
W październiku 1889 roku.

A więc odbył się przed miesiącem we Lwowie drugi zjazd prawników i ekonomistów polskich. Wypadek ten z natury swojej nadaje się do gazeciarskich sprawozdań, a tem bardziej do rozpraw w kole prawniczem. Nie zamierzam przecież w krótkiem przemówieniu rozbierać szczegółowo tej sprawy, pragnę tylko zrobić kilka ogólnych uwag. Wbrew doniesieniom niektórych dzienników mogę z góry powiedzieć, że zjazd obecny okazał dużą ruchliwość, a w porównaniu z poprzednim zjazdem w Krakowie zrobił istotnie krok naprzód.
Zgłoszono na zjazd 16 tematów prawniczych i 13 ekonomicznych, czyli razem 29 referatów. Pomijając tematy, które bądź z powodu nieprzybycia referentów, bądź dla braku czasu spadły z porządku dziennego, wysłuchano lub rozpatrzono na zjeździe 18 prac, dziewięć prawniczych i dziewięć ekonomicznych, co już pod względem ilościowym stanowi bardzo pokaźny rezultat. Na zjeździe z r. 1887 załatwiono 9 referatów z dziedziny prawa i 3 ekonomiczne, czyli znacznie mniej.
Z wyjątkiem trzech odczytanych na wspólnem zebraniu dwóch sekcyi, wszystkie inne referaty przedstawione były w sekcyach. W szczególności, sekcya prawnicza w ciągu trzech odbytych posiedzeń, rozpatrzyła następujące referaty:
1. Adolfa Suligowskiego o potrzebie organu prawniczego, poświęconego teoryi prawa i studyom porównawczym.
2. Dra Gustawa Roszkowskiego o wydawaniu przestępców.
3. Dra Leona hr. Pinińskiego o projekcie nowego kodeksu karnego austryackiego.
4. Henryka Konica o potrzebie gminy zbiorowej w Galicyi.
5. Karola Listowskiego o międzynarodowem prawie transportu na kolejach żelaznych.
Z dziedziny prawa cywilnego:
6. Stanisława Boduszyńskiego o dowodzie z przysięgi w procesie cywilnym.
7. Alfonsa Parczewskiego o rzeczach wolnych od egzekucyi (teorya homestead'ów).
8. Dra Fryderyka Zolla o reformie prawa spadkowego beztestamentowego.
Sekcya ekonomiczna również w ciągu trzech posiedzeń rozebrała następujące referaty:
W przedmiocie drobniejszej własności ziemskiej:
1. Dra Józefa Milewskiego o reformie prawa spadkowego w odniesieniu do własności ziemskiej.
2. Adolfa Wayhingera o ustawie dotyczącej spadków włościańskich i o podzielności gruntów chłopskich.
3. Dra Władysława Kraińskiego o kredycie dla włościan w Galicyi.
W związku z tą sprawą:
4. Dra Stanisława Kłobukowskiego o emigracyi polskiej do Ameryki i środkach zapobieżenia złemu, z niej wypływającemu.
W innych kwestyach:
5. Dra Mikołaja Federowicza o przemyśle naftowym w Galicyi.
6. Dra Włodzimierza Kozłowskiego o zadaniach polityki agrarnej wobec przesilenia rolniczego.
7. Filipa Flama o spółkach rolnych.
Już z samego zestawienia tych tematów rzuca się w oczy bogactwo programu i aż nadto obfita treść przerobionego materyału.
Ale nietylko pod względem ilości tematów zjazd obecny prześcignął swojego poprzednika, postęp można było zauważyć jeszcze w innym kierunku, a mianowicie w podniosłości rozpraw i ich wartości. Szczególniej zasługują pod tym względem na uwagę rozprawy w przedmiocie spadków włościańskich oraz w kwestyi emigracyi ludu dla zarobku.
Prace sekcyjne poprzedzone zostały trzema przedstawionemi na wstępnem wspólnem zebraniu odczytami dra Witolda Skarżyńskiego, dra Włodzimierza Spasowicza i p. Stanisława Szczepanowskiego. Dr. Skarżyński w odczycie o własności ziemskiej w Wielkopolsce, zaznaczając trzy różne okresy, przez jakie ta własność w zaborze pruskim przechodziła, uwydatnił tę pracę, a zarazem tę walkę, jaką prowadzić tam musi rolnik polski dla obrony ziemi od przejścia w ręce obce; Dr. Spasowicz mówiąc o ziemstwach i nowych zmianach w cesarstwie rosyjskiem, w świetnych rzutach myśli rozwinął obraz reform za panowania Aleksandra II, jak również obraz tej reakcyi, która w ostatnich latach przeciwko reformom powstała i państwo na drogę odwrotną popchnęła; wreszcie p. Szczepanowski przemówił na temat potrzeby szkoły swojskiej gospodarstwa społecznego, wychodząc z zasady, że twarde warunki naszego bytu społecznego powinny stanowić podstawę do wyrobienia własnej samoistnej ekonomiki.
Te odczyty zasiliły pożytecznie program uczty duchowej, jaką nam prawnicy lwowscy zgotowali. Nie tak to łatwo usłyszeć współcześnie trzech wybitnych ludzi z różnych stron świata przybyłych, w których piersiach biją serca pod takt jednakich rodzimych uczuć.
A teraz pytanie, jaki z tego zjazdu wyniknął pożytek?
Chcąc mówić o pożytku, muszę zrobić pewne zastrzeżenie.
Nie można tej rzeczy oceniać ze stanowiska zbyt subjektywnego. Usposobienia i gusta mogą być różne, najpiękniej zastawiony stół nie przyniesie pożytku dla głodomora, który się od niego odwraca i podobnież na nic się nie przydadzą najlepsze rozprawy, jeżeli ich ktoś chętnie i spokojnie wysłuchać nie zechce. Ażeby krynica przyniosła ożywczy skutek, trzeba się do niej zbliżyć, trzeba z niej zaczerpać.
Podstawa zatem do oceny pożyteczności czy zjazdu, o którym mowa, czy wszelkiej innej formy wymiany myśli, leży gdzieindziej, ona leży w porównaniu tego, co ta forma daje, z potrzebami naszego ducha dążącego do postępu i rozwoju.
I tutaj, gdy się rozpatrzy tę bogatą treść programu, gdy się weźmie pod uwagę piękne myśli, rzucone nieraz z genialną rzutkością, przecież się widzi, że istniał materyał, z którego mniej lub więcej w miarę osobistego przygotowania czerpać było można.
A ponad to wszystko ta atmosfera podniosła, różna od codziennej, krzepić musi skołatanego ducha. Jak ciało skąpane w czystem powietrzu górskich okolic odżywia lepiej swą krew i podnosi pulsowanie, tak samo tutaj duch się ożywia i ożywiać musi.
I to się spostrzega po sobie samym, na własnem usposobieniu, po innych na ich usposobieniu. Trzymamy nieraz pulsa kolegów w naszym ręku i widzimy, że lepiej biją, gdy im się udało być tam przez chwilę, poza sferą codziennych trosk i kłopotów.
Krótko mówiąc, zjazdy się przyjęły. Zdobyliśmy sobie nową formę wymiany myśli.
Każda forma życia, jak tylko powstała, w granicach z natury jej wynikających, ma zawsze prawo do bytu, choćby dla tego, że się urodziła. Ale ta forma ma dla nas stokroć wyższe znaczenie, ze względu na warunki nasze społeczne. Dla prawników rozdzielonych granicami politycznemi stanowi ona najwłaściwszą drogę zbliżania się i łączenia. Na gruncie naukowych sprawozdań i teoretycznych rozpraw mamy możność wymieniać myśli i wiadomości, wyciągać z zetknięcia wielu ludzi wzajemne korzyści, dorzucając grosz wdowi do tej wspólnej skarbonki, która się nauką polską nazywa.
Obawy niektórych, aby zjazdy nie przedzierzgnęły się w zgromadzenia politykujące, nie sprawdziły się. Takt urządzających uratował od tego; zarówno zjazd w Krakowie, jak i drugi we Lwowie, nie wkraczając w polityczne dyskusye, nosiły charakter cichego naukowego kongresu i niczego więcej. Tem nie mniej jak jeden, tak i drugi stanowiły poważny objaw życia polskiego.
Gdy zbiorą się ludzie z nad Niemna i Dźwiny Zachodniej, z nad Wisły i Warty i gdzieś tam na południu w galicyjskim grodzie wspólnie pracują, to robić musi wrażenie. Niech świat wie z jak rozległych stron zbiera się jeszcze dzisiaj naród polski, niech wie, że żyjemy i co ważniejsza, że umiemy myśleć i pracować, a nic niema bardziej przekonywającego o wartości społeczeństwa, jak dowody rozumnej myśli i cichej a poważnej pracy. Daleki jestem od takich haseł, nie chciałbym też użyć wyrazu obowiązek, aby nie być zbyt surowym, mniemam jednak, że powinno istnieć wśród nas poczucie potrzeby udziału w tych zjazdach. Tymczasem na ostatnim zjeździe Królestwo liczyło zaledwie 20 przedstawicieli, a i niewielu więcej zapisało się do udziału. I nie bez słuszności mógłby ktoś tam ze Lwowa zarzucić nam obojętność.
Ale oto za trzy lata ma się odbyć zjazd w Poznaniu, miejsce bardziej jak inne wymaga naszej licznej obecności, nie mogę wątpić, że się znajdziemy, gdzie należy i że się stawimy w odpowiedniej liczbie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Suligowski.