Pamiętniki (Pasek)/Rok pański 1672

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Chryzostom Pasek
Tytuł Pamiętniki
Rozdział Rok pański 1672
Redaktor Jan Czubek
Wydawca Polska Akademja Umiejętności
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rok pański 1672.

Mięszkałem w [S]krzypiowie, bo moja żona nigdy nie chciała w Smogorzowie mięszkać ex ratione[1], że to tam — powiedali — locus fatalis[2], że panowie albo panie umi[e]rali. Przecięm ja tam jednak często przemięszkiwał, a P. Bog mię zachował, choć tam byłem panem 20 lat.
Wici na pospolite ruszenie wyszły. Turcy z wielką potęgą wyszli. Na Batohu[3] wojsko nasze pod komendą pana Łużeckiego[4], kasztelana podlaskiego. Ślepe oczko[5] nie przestaje swoich fakcyi, chcąc drugiego krola z tronu, na ktorym go sam P. Bog posadził, deturbare[6]. Zgoła wielkie i straszne inter viscera motus[7].
W Rączkach[8] w tym roku przypadła sukcesya na domy panow Łąckich, gdzie ja odebrałem per exdivisionem[9] część dziecinną, drugą część kupiłem u panow konsukcesorow[10] i puściłem te obiedwie części corce żony mojej, Jadwidze, ktora była za siostrzeńcem moim, Dembowskiem Samuelem. Puściłem im to z łaski, nie biorąc od nich z tego nic, lubom na to kosztu wiele łożył przez kilka lat, a co turbacyi, przejazdek, zwady, bitwy, pojedynkow, tego nie rachuję.
Smogorzow puściłem przez arendę na rok paniej Gołuchowskiej Wojciechowej, wdowie grzecznej; i tam poszła za mąż za pana Tomasza Olszamowskiego.
Wyjechałem z domu do obozu, stanąłem pod Kosiną[11], gdzie się wojewodztwo krakowskie gromadziło; stamtąd poszliśmy pod Gołąb[12] i tam krol przyszedł do obozu i wszystkie wojewodztwa skupiły się.
A Turcy już byli wzięli Kamieniec[13], ale verius dicam[14], nie wzięli, ale go sobie kupili u zdrajcow ojczyzny naszej i wszystko Podole i Ukrainę zawojowali, szable nie dobywając. Lipkowie[15] albo raczej Czeremisi, Tatarowie litewscy, nasi wychowańcy, z Kryczyńskiem[16], wodzem swoim, zdradzili nas i do Turkow wszyscy poszli.
Po wzięciu Kamieńca puścili Tatarowie zagony głęboko, aleć się im nie poszczęściło z łaski Bożej, kiedy wojsko nasze na imię krola pobożnego wszędzie ich potężnie biło; pod Niemirowem[17], pod Komarnem[18], pod Kałuszą[19] naginęło tego jako psow, a w lassach, po błotach najwięcej tego nabili chłopi. My zaś i z krolem stojąc pod Gołębiem, trudno było dalej progredi[20] i łączyć się z wojskiem kwarcianym, bośmy mu nie ufali, widząc, jakie conspirationes[21] zachodzą contra coronatum caput[22], żeby byli radzi krola wydali na sztych nieprzyjacielowi. W ten czas, kiedy orda brali [jassyr] koło Komarna, posłano na podjazd komenderowanych z pospolitego ruszenia, ludzi wybierając i na koniach dobrych. Rozdzielono nas na dwie watahy. Dano nad jedną watahą komendę Kalinowskiemu[23], nad drugą zaś mnie. Poszliśmy dwiema szlakami nocą. Ja tedy, wiedząc dobrze tryb podjazdowy, poszedłem tedy na Bełżyce[24] wszystko manowcami a lassami. Nie zdało się to panom pospolitakom; poczęli narzekać, że to nie bitym gościńcem, że to czasem koń usterknął[25] się na pniaku, czasem gałązka przez gębę zacięna. Nadedniem stanąłem pod Bełżycami w brzegu lassa, i żeby koniom trochę odpocząć, tak w rękach trzymając, paśliśmy konie. Jak świtać poczęło, rzekę: »Mści Panowie, trzeba się wywiedzieć, co się dzieje w mieście, jeżelibyśmy tu kogo nie napadli po swoich plecach, bo psy słychać szczekające, a ludzi nic; zatym podjechać trzeba w kilku koni, a nam dawać znać albo też, jeżeliby was postrzeżono, to ich wywabić w pole, żebyśmy zagonionych mogli obskoczyć i dostać języka«. Z ochoty nie porywa się nikt; gniewno mi okrutnie i mowię: »Także się to będziemy słuchać, Mści Panowie? Jak pojdziemy dalej? Nic tu wprawdzie po moim starczyństwie, kiedy taka będzie oboedientia[26]; pojadęż ja sam, a wy przynajmniej bądźcie pogotowiu, jeżelibym wam tu przyprowadził gości«. Potrwożyło się to wielce, bo taka była fama[27], że Tatarowie już są koło Bełżyc; jakoż i byli koło południa wczorajszego, ale coś niewiele. Rzecze Chociwski: »Jadę ja z Wścią«; Sieklicki: »I ja«. Bo to jakoby moi byli: jeden brat, drugi wielki przyjaciel. Stroński młody rzecze: »Kiedy Wść sam jedziesz, to i ja jadę, ale z kim inszym nie pojadę«. Pojechaliśmy tedy. Przyjedziemy pod miasto — nic nie słychać; wjedziemy w miasto — nic; tylko znowu psi się podrażnili, co już byli trochę umilkli. Do domow, szukać ludzi — i człowieka niemasz; co żywo, w lassach. Wyjechaliśmy znowu z miasta, stanęliśmy między folwarkami cicho; już też oświtło, aż chłop wyjrzał z [s]todoły przez poszycie[28], snopka podniosszy. Do stodoły owej, wołać go, szukać; żadnym sposobem znaleźć go nie mogli, bo pełna stodoła zboża. Aż dopiero pocznę wołać: »Chłopie! a toż ty swojej zguby pragniesz i co się kryjesz przed Tatarami, od chrześcijanow zginiesz; bo mnie tu nic więcej nie trzeba, tylko wypytać się, co się dzieje, bom ja od krola, a tu nie mogę w całym miasteczku znaleźć człowieka, i ty się nie pokażesz, chocieśmy cię już widzieli; atoż nie możemy się inaczej nad tobą zemścić, tylko cię tu zapalemy«. Aż dopiero chłop: »Mści Panie, już wylezę«. Wylazł tedy. Pytamy: »Byli tu Tatarowie?« — »Byli wczora w południe; gonili chłopow dwoch, ale im uciekli w las. Oni też zaraz stanęli w brzegu, ale jednego chłopa postrzelili z łuku po plecach, kiedy już wpadał w las. Znowu zaś przed samym wieczorem widzieliśmy ze trzydzieści konnych, ale nie wiem, kto to byli, bo zdaleka«.
Posłałem ja tedy po owych swoich ludzi; przyszli tedy, w radę; a tymczasem po snopie zboża koniom położono. Jedni mowią: »Iść dalej«; drudzy: »Nie iść, wrocić się: pogubisz nas. Dość na tym, cośmy tu dotarli; nie wodź nas dalej«. Przecięż praevalui[29], żeśmy poszli. Idziemy milę i drugą; już tu vestigia[30] tatarskie, co to niektore rzeczy upuści, zgubi, niektore też i rzuca, kiedy mu się co lepszego trafi. Tchorz ich oblatuje; ja jednak cieszę, że to ludzie, uciekając, upuszczali, nie tata[rski podjazd][31]. Wtym szlachcic wyjechał do nas z lassa i ten dopiero prawi, że »tu, milę tylko pojechawszy, nabierzemy Tatarow, co chciemy, bo się włoczą po wsiach, nietrudno będzie o języka. Jam wczora między niemi jeździł, a nie śmieli się na mnie porwać; tak są obciążoni i konie mają pomordowane. Sam was poprowadzę ścieżkami, chrostami«. Po tych jego powieściach chwyciło się mnie tego serce bardzo i mowię: »Nu, Mści Panowie, teraz nam trzeba pokazać, że nas Bog i natura formavit[32] ludźmi, nie grzybami; będziemy mieli nad inszych, kiedy się z tym popiszemy krolowi, że przyprowadziemy języka. Sam to Bog podaje nam tę okazyą, tak snadną do nabycia dobrej reputacyej; pokażmy się, żeśmy ludzie«. O, Boże! kiedy to okrzyk na mnie: »Albo my to kwarciani?[33] Albo my to Wołosza[34], albo ludzie służebni? Mamy my wojsko kwarciane, ktoremu płaciemy, żeby się za nas biło. Nie posłano tu nas dla języka, tylko dla wiadomości, ktorą już wziąwszy, nie pojdziemy stąd dalej. Mam ja żonę, mam ja dzieci; nie będę się tak szarzał[35], jak się komu podoba, bom nie powinien«. Perswaduję, jak mogę, że »to i my ludzie, jako i kwarciani; nie bądźmy hierozolimską, ale polską szlachtą; pamiętajmy na Boga i ojczyznę; wstydźmy się słońca tego, ktore nam świeci, gdy się ludzi nie wstydziemy«. Surdis fabula narratur[36]; swoje oni prowadzą, że »nie powinniśmy, nie pojdziemy«. Pytam: »Kiedyście z domu wyjeżdżali, qua intentione[37] wyjeżdżaliście: czy jak na wojnę, czy jak na wesele?« Żadnym sposobem nie wyperswadowałem. Uczyniwszy votum[38] i wymowiwszy: »Poko żyw będę, nigdy się już takiej komendy nie podejmę i wolałbym paść świnie, niżeli z pospolitego ruszenia komenderowanych prowadzić na podjazd«, wrociliśmy się tedy nazad z owej wojny. Miałem wyrostka Leśniewicza, co mi konia powodował[39], a frant był wielki; i mowię mu: »Miły bracie, każ od siebie konia wziąć inszemu, a ty znajdzi sposob, żebyś nam jaką uczynił trwogę«. Pojechałże ow i uczynić deklarował, et interim[40] powiedziałem niektorym konfidentom, że »tu wnet będziemy mieli trwogę, tylko nic nie mowcie; doświadczemy tu się wnet dobrych pachołkow«. Przyjeżdżamy już wieczorem przed wioskę, aż ow wyrostek zapalił kopę konopi, ułożonych w ogrodzie, jak to zwyczajnie w jesieni układają opodal od chałup. Kiedy to huknie, dopieroż cale rozumieli, że to Tatarowie; uczynił się szelest po wsi, hałas. Ja mowię: »Mści Panowie, do nich!« A Mści Panowie od nich, każdy w swoję drogę, co żywo. Na mnie wołają: »Mści Panie komendancie, lepiej uchodzić, bo i nas zgubisz, i wojsko zawiedziesz[41] i krola, kiedy na sobie przyprowadziemy nieprzyjaciela«. Ja po staremu mowię: »Ej, nie wytrwam: skoczę pod ogień, dowiem się, co się dzieje«. Owi też już conscii[42] tego terminu mowią: »Jedźmy, skoczmy; dyć nas całkiem nie połkną«. Skoczyliśmy tedy pod wieś, a IchMść w drogę. Powrociem nazad — niemasz nikogo; ponajdowaliśmy tylko, co po[o]dbiegali: sakiew z sucharami a z wędzonkami, z serem, opończy, kańczugow[43] i inszych drobiazgow. Między inszymi rzeczami cynowa ładownica została na rzemiennym pasie a w skorę powleczona, pełna gorzałki zacnej, ze dwa garca w niej; to się tak za nię wstydzili, że się nikt do niej przyznać nie chciał, choć ją [pokazowaliśmy], na wysokiej tyce uwiązawszy. Tak tedy myślę sobie, powrociwszy, i do drugich mowię: »Niedobrześmy uczynili: kiedy tamci tchorzowie przybieżą i potrwożą wojsko!« Jaki taki: »Prawda, prawda; coż z tym czynić?« — »Posłać trzeba takiego, co by wszystkich wyminął i tam, jeśliby ktory tchorz co powiedział, żeby świadczył, aby mu nie powierzono«. Rzecze pan Adam Sieklicki: »Niech jedzie moj Wilczopolski. Z koniem mi służy; przykażę mu, żeby go nie żałował«. W lot tedy stało się tak. Daliśmy mu łyknąć owej gorzalice i mowię mu: »Nie żałujcież, panie, konia, bo to o wielką rzecz chodzi; strzeż Boże potrwożyć wojsko i krola dla naszych żartow: i twoja szyja byłaby w strachu (bo też to tam był z moim wyrostkiem jako wiadomy miejsc, bo Lublanin był szlachcic). Jeżelibyć koń miał zdechnąć [nie żałuj!]«. On jakoś nieochotnie podejmuje się, bojąc się o konia, jako chudy pachołek. Dopieroż ja rzekę: »Wsiadajże na mego, a swego oddaj pod mego czeladnika«. Tak się stało. Podoganiał ich, powymijał i owszem bardziej, doganiając, postraszył, powiedając: »Oto i ja już nie na swoim koniu siedzę, bom go stracił i musiałem na cudzego wsiadać«. Skoro już wszystkich wyminął, jechał sobie powolej z pr[z]odownikami; dopiero, kiedy już wydrapali się z lassow, tylko polami jechać było potrzeba, perswadował, żeby się gdzie na paszej zabawili, »gdyż tam nasi panowie są na odwodzie; gdyby im ciężko było, jużby ich tu za nami widać było«. Owi też, uważając, żeby to ich wielka była sromota, gdyby bez komendanta i z inszej kompaniej powrocili, zatrzymali się już w mili tylko od obozu, ba i [tyle] nie było. Nadrapawszy się po owych lassach, na łbie nautykawszy, i do tygodnia drugi nie mogł przyść do siebie, oliwę pijąc i boki smarując. My zaś na owym koczowisku zanocowaliśmy, mieliśmy się dobrze i sami, i konie. Jak świtać poczęło, ruszyliśmy się za nimi powolej człapią[44], zbierając po szlaku czapki, kańczugi et varia[45]. Wyjeżdżamy z lassa, aż też oni, obaczywszy, biorą się do koni i wsiadają. Mowię do nich, przyjechawszy: »A, Mści Panowie, trzeba się wstydzić Boga i ludzi; upuściliśmy dla nieposłuszeństwa okazyą taką, żebyśmy byli i językow nabrali, i dobrą otrzymali sławę; ato było kilkanaście Tatarow, a pouciekali nam, że nie miał kto wioski obskoczyć; nas było mało, sprawa nocna, nie mogliśmy temu sami sufficere[46], a przecię, gdyby kilkaset ludzi było, pewnieby był żaden nie uszedł«. Nie wierzyli zrazu, mowiąc, że »to tak nami łudzisz«. Ale jak obaczyli szkapę, co go wziął pana pachołek w krzakach, co też to od niego ktoś uciekł, uwierzyli dopiero; bo też podobny był do bachmatka[47] i łączek[48] na niem goły, skorką tylko powleczony na kształt mody tatarskiej. Dopiero ucieszyli się, poczęli prosić, żeby nie powiedać, żeśmy Tatarow nie widzieli, »boby ta wszystka wina i sromota na nas przyszła«. Staliśmy na tym traktacie z godzinę w polu, relegowawszy czeladź na stronę, ktorych potym informowano, żeby też powiedzieli, że nie widzieli Tatarow. Dopieroć obiecałem im to z wielkim ich ukontentowaniem, że nie będę powiedał, mowiąc, że »wy Pana Boga nie obrażacie nieprawdą, powiedając, żeście Tatarow nie widzieli; ale uważajcie, jaka to jest infamia i obelga narodu, kiedyśmy ludzie bez serca: po sejmikach, po kołach generalnych siła mowiemy, hałassy robiemy, a kiedy przyjdzie do czego, to nie umiemy nic«. Wymawiałem ja to jednak w kożdym posiedzeniu, chwaląc ich quidem[49]: »Toto komiliton[50] moj! Odprawowaliśmy z sobą podjazdy, bywaliśmy w okazyach, stawaliśmy tak i owak«. Kto wie termin[51], to się tylko śmieje.
Zabieramy się potym ku obozowi, aż też Kalinowski z [s]woją partyą idzie. Złączyliśmy się tedy. Pyta, jak mi się powodziło. Powiem, że wolałbym świnie paść przez ten czas, poko się podjazd nie powroci, niżeli nad takiemi ludźmi mieć komendę. On też conformiter[52] powieda, i tak przez całą drogę, pokośmy nie weszli w majdan, o tym był dyskurs, stroną sobie jadąc.
Powrociwszy do obozu, kazano nam iść do krola z relacyą. Nie chciałem ja iść, czyniąc się chorym, ale Kalinowski przyszedł do mnie. »Podź Wść, bo będą rozumieć, że to Wści ta praca zdebilitował[a][53]«. Ja mowię: »Nie chce mi się i wstyd mię tam pość i nie mam co powiedać, bo niemasz co, łgać też nie umiem«. Rzecze Kalinowski: »A toż ja będę relacyą czynił, byleś i Wść był ze mną, jako komendant drugiej dywizyej podjazdowej«. Poszedłem tedy z nim do namiotow krolewskich, zastaliśmy tam rożnych senatorow, panow. Czyni tedy Kalinowski relacyą, prawi jak na mękach, koloryzuje, powieda na ostatku, żeśmy się dusznie[54] starali o języka, ale dostać żadną miarą nie mogli, bo już były zaciekłe[55] czambuły[56] do kosza[57] poschodziły. A on z [s]woją dywizyą i w poł tej drogi nie dotarł, gdzie ja, i szlaku tatarskiego nie powąchał, bo go także nie słuchali.
Jak on skończył, aż mowi pisarz polny, Czarniecki Stefan, do mnie: »A Wść na inszym szlaku byłeś z [s]wemi ludźmi?« Powiem: »Tak jest«. — »Więc trzeba osobną relacyą uczynić [z] swojej przysługi«. Rzekli insi senatorowie: »I bardzo trzeba«. Dopiero ja mowię: »Powinność to jest nasza poddańska exsequi mandata[58] Waszej Krolewskiej Mści, Pana mego Miłościwego, protunc[59] wielkiego wodza i szafarza krwie naszej, ktorą że ochotnie kożdy z wiernych poddanych in aleam fortunae[60] nieść i łożyć powinien, o tym się sądzę; quo animo[61] zaś i z jaką gotowością in praesenti termino[62] należytą za dostojeństwo majestatu WKMści, Pana mego Miłościwego, kto ofiarował victimam, non indago[63]. Moje i komilitonow moich actiones[64], choćby najlepsze, chwalić non expedit[65]; gani[ć] zaś, jeśli nikczemne, crudele[66]. Tych rzeczy, ktore się ponderować[67] mogą in statera iudicii[68], ani ganić ani chwalić; mało po tym, ponieważ eventus acta probat[69]. Nie wiem, czy złe oko, żeśmy dotarszy szlako[w] nieprzyjacielskich, widząc ognie i tumany, pewnym językiem nie mogli się przysłużyć WKMści, Panu memu Miłościwemu. Relacyej J-oMści pana łowczego podlaskiego, MM pana i brata, taki jest [sens]: »Volui, sed non potui[70]«. Ja zaś, mam–li dwojako Pana Boga obrazić: i lenistwem, i nieprawdą, wolę się przyznać verius dicendo: Potui, sed nolui[71]; wielkiego zażywszy słow monarchy, veni, vidi, sed non vici[72]. In posterum[73] jeżeliby się Waszej KMści, Panu memu Młciwemu, na podobną imprezę moja zejść będzie mogła usługa, wolę hanc suscipere provinciam[74] z piętnastą ludzi służebnych, oboedientiam[75] obserwujących, niżeli ze stem i drugiem panow, swoimi sentymentami rzeczy wojenne dyrygujących. O to upraszam pokornie Majestatu Waszej KMści, Pana mego Młciwego«. Spojrzą po sobie, poczną się okrutnie śmiać. Rzecze Potocki Szczęsny[76], wojewoda si[e]radzki, do krola: »Jeszczem nie widział tak prawdziwej pochwały«. Odpowie Czarniecki, starosta kaniowski, pisarz polny: »Nie dziwować się; nauczył się bo w dobrym porządku wojować«.
Rozgłosiło się tedy, gniewali się. Stary Misiowski[77] mowił przed niektorymi: »Nie uroście u nas w wojewodztwie pan Pasek za taką braci naszych dyfamacyą[78]. Jam też zaś mowił e contra[79], że »oni sami na taką zarobili infamią i zawsze im na oczy wyrzucać będę«. Przysłał ci zaś był potym pan Sobieski, hetman i marszałek koronny, kilku Tatarow; ale i na tego fremebat popularitas[80], że go to fama[81] uczyniła drugim po arcybiskupie malkontentem. Poczęto zaraz traktować konfederacyą, albo raczej praktykować[82], żeby się sprzysiąc unanimi voto[83] krola do garła nie odstępować, bo miał wielką popularitatem[84] i u wszystkich stanow miłość. Z tej racyej invehebant[85] na wszystkich bardzo malkontentow. Ruszyliśmy się tedy pod Lublin i tam zaraz stanąwszy, mowili de modo consultationis[86]: »Jako to chrzcić: czy sejmem koronnym[87], czy konwokacyą, czy kołem generalnym?« Conclusum[88] tedy, że nie może być konwokacya, bo ta per certum numerum personarum[89] odprawuje się; nie sejm, bo ten per nuntios terrestres[90], a tu tota Respublica[91] i kożdy sobie jest posłem, ale musi być koło generalne, ponieważ Rzplta in armis exsistit[92]. Obraliśmy tedy marszałkiem Stefana Czarnieckiego, pisarza polnego, starostę kaniowskiego, człowieka tantae activitatis[93], ktory tak umiał rzeczy akkomodować[94], żeby wszystko przyprowadzić ad eum finem, per quem[95] nie byłaby damnificatio Reipublicae[96]. Sam to znać Bog ordynował serca ludzkie, żeby obrać tego, ktoryby nietylko na przednie, ale i na ostatnie miał wzgląd koła[97]; bo gdyby był kto inszy z tych, co sobie tego życzyli, dostąpił pomienionej dyrekcyej, infallibiliter[98] zamięszaliby byli Rzeczpospolitą tak jako nigdy bardziej. Bo jedni zelabant pro parte coronati capitis, jej laesionem[99] zakładając pro basi et angulari lapide[100] i radząc, żeby się tego upomnieć i przy tym stawać in gradu absoluto[101]; drudzy zaś uważali praeiudicata antecedentia[102], że to trafiały się podobne okazye, do jednej tylko osoby regulujące się[103], a czego w ojczyźnie narobiły, do jakiego przyprowadziły krwie rozlania! Uważali, że to wielkie za sobą pociągnąć musi krwie rozlanie, zamięszanie, a Bog wie, jeżeli nie ostatnią zgubę nie tylko tego jednego krolestwa, ktore jest antemurale Christianitatis[104], ale i wszystkich inszych monarchii chrześcijańskich, a znać, że to sama wola boska militabat pro nobis[105], bo się nam wszystkie rzeczy klejeły. Tamci zaś cholerycy[106] pragnęli miecza i krwie rozlania, wołali pretendując[107], że nie może być dobrze w Polszcze, poko perversa capita[108] (ktore i z dobrym panem nie dadzą nam spokojnie zażyć swobod naszych) nie wezmą swego karania.
Tak tedy stanął szczęśliwie elektem na marszałkostwo Czarniecki[109]; zaraz przytym conclusum[110], żeby kołowanie[111] odprawiało się [przez deputatow] z powiatow, a to propter meliorem ordinem[112], żeby sami tylko deputaci z marszałkiem zasiadając na sessyach, traktowali celeriorem cursum consultationum publicarum[113], żeby głosami czasu nie zabierać i prędszą w kożdej materyej nomine[114] powiatu swego dać deklaracyą, non praeclusa jednak via[115] przymowienia się kożdemu szlachcicowi, choć nie deputat, uprosiwszy sobie głos u marszałka do materyej, o ktorej powinien był wprzod mieć dobrą od deputata swego informacyą. Poobierano tedy w partykularnych kołach deputatow po dwoch z kożdego powiatu, gdzie też i mnie z powiatu lelowskiego kazali IchMść sobie służyć, i stanąłem deputatem z panem Wojciechem Giebułtowskim. Zasiadaliśmy tedy w polu przed namiotami krolewskimi, koło wielkie założywszy, a koło nas arbitrow[116] konnych zawsze kilka i kilkanaście czasem tysięcy, jednych trzeźwich, drugich pijanych. Zagaił marszałek facundissima oratione[117]. Nastąpiły gratulationes[118] od krola, od senatu, apprecando felicem eventum[119]. Kożdemu marszałek odpowiedział in forma amplissima[120]. Proponowano tedy materias consultationis[121], ale specialiter[122] punkta kardynalne, to jest, defensionis patriae[123] i należytej potędze tureckiej resystencyej[124], a drugi custodiae corporis[125] krola pana et securitatis ab impetitione et insidiis malecontentorum[126]. Od czego najpierwej począć, petit consilium[127] marszałek od koła. Poczęli zabierać głosy, wywodząc, że utrumque necessarium[128], ale cura salutis[129] J-o KMści, Pana naszego Młgo, ma być w tym u nas predykamencie[130], żeby ante omnia[131] był obmyślony Majestatowi zaszczyt, a potym o inszych consulere[132] materyach. Taką miał miłość ten pan, że wszyscy unanimi voce[133] na to się zgadzali, żeby zaraz w obozie zaciągnąć i zostawić do boku jego piętnaście tysięcy wojska i pospolite ruszenie omni necessitate[134] za pierwszemi zaraz wiciami[135], aby w pole wychodziło, libere[136] deklarowali; i nie wzięła ta materya więcej czasu nad 3 godziny. De methodo[137] jednak contribuendi[138] na tę wyprawę zgodzić się nie mogli po kołach partykularnych kilka dni, bo niektorzy chcieli przez pobory[139], drudzy przez podymne[140] etc. A że nierychło na owę zebrało[b]y się wyprawę, gdyby czekać wybrania owych podatkow, tedy i w tym nie mniejsza poddanych przeciwko panu pokazała się miłość, że, kto miał leżące po depozytach piniądze w domu, dobrowolnie z swoją odzywali się ochotą: »Ja wojewodztwu memu pożyczę 50 tysięcy.« — »Ja 60.« — »Ja 10.« — »Ja 15.« — »Ja 20.« etc. I tak wnet sumy było i nadto. Samiż tedy swoich sum poborcami byli, sami je za asygnacyami rotmistrzom wydawali; ktorych rotmistrzow wojewodztwa sobie obierały. Drudzy też, co byli bliżsi, zaraz do obozu posprowadzali piniądze i tak w lot zaszczyt[141] panu obmyślony. Co wszystko sprawiła miłość prawdziwa poddanych przeciwko krolowi, ktoremu właśnie trzeba było zaszczytu, bo już wojsku tamtemu, pod hetmanami będącemu, nie konfidował. Z [s]trony zaś resystencyej[142] potędze tureckiej ta była konsyderacya[143], że to, cokolwiek my teraz czyniemy dla krola, hoc bonum[144] jest publiciter bonum[145], bo kiedy krola będziemy mieli mocnego, nie tak się o niego oburzą[146] te zawzięte impety. Obmyślili tedy obronę. Dopiero wkroczono w materyą, żeby sądzić tych, ktorzy niewinnie[147] consurgunt[148] przeciwko panu, i wydać im mandat[149]. Mowią insi, perswadują, osobliwie marszałek, że »to podczas strasznej wojny nietylkoby [non] irritare crabrones[150], ale i owszem zamilczyć swojej krzywdy; Krol J–oMść, jako Pan Miłościwy, non urget[151] tego propter bonum pacis[152]; jeżeliby się kto taki znajdował, będzie na to czas, uspokoiwszy, da Pan Bog, wojnę tak straszną turecką«. O, po staremu darmo; o, po staremu: »Sądzić!« Co ktorego ex magnatibus[153] wspomną, to nie rzeką, tylko: »Zdrajca, katowskiego godny miecza, etc. Długoż ci zdrajcy swymi będą nas inkwietować[154] przewrotnościami? Zły im był krol Kazimierz; nie przestali go tentować[155], aż go do wiecznej infamiej[156] przyprowadzili. Dał nam Bog teraźniejszego ojca, nie pana; już się im i ten nie podoba. Trzeba się nam otrząsnąć tym rektorom[157], co to nami tak się bardzo opiekują, bo inaczej nigdy nie będziemy mieli uspokojenia«. To to tu się w kole traktuje. Tu deputat deputatowi odpowieda rationaliter[158]; a tu od owych cyrkumstantow[159] z leda słowa stanie się huczek, o leda słowko trzaskanie szablami, obuchami kiwają, do pistoletow się porywają; to zaś deputaci wstają z miejsc swoich ujmować, kożdy swego (bo taka była ordynacya, żeby kożdy, kto przyjechał lub przyszedł do koła, non capiat[160] miejsca, tylko za swoimi deputatami). A tu wre, jak w garku; to leda materyjka, choć lekka, zabrała czasu godzinę i drugą. Bywało tego często nawet i po partykularnych kołach, ktore się ante sessionem[161] pod chorągwiami odprawiały, nie bywało bez wielkich tumultow; dosyć na tym, szkoda było nietylko co wymowić, ale i mruknąć przeciwko krolowi: tak był chwycił ludzi wszystkich za serca, bo mowili, że »to krol nasz, krew nasza, os de ossibus[162]; dawnośmy się cieszyli krolem swego narodu«. Niewielkie rzeczy rzekł pisarz ziemie bielskiej w kole generalnem, tylko to, kiedy starosta śrzedzki[163] zelose[164] mowił przeciwko malkontentom, a na ostatku probował[165] pismem, [że] »wyciąć to trzeba«, ten pisarz ziemski bielski, człowiek biały jak gołąb, żołnierz quidem[166] wielki, poseł na kożdym sejmie z Podlasza, to tylko wyrzekł: »Pane starosto, ne zderżysz!« (bo tak był deputatem, jako i starosta). O Boże! kiedy to wstanie tumult: »Jako, pogański synu! Ne zderżyt? Ale my zderżymo; nie odstąpiemy się, choćby jeden na drugim upadł. Podobnoś to i ty ich duch; weź, bij, podajcie go nam sam[167] za koło, poślemy głowę w podarunku panu Sobieskiemu«. Już go poczęli siekać. Skoczył dziad jako sarn pod marszałka. Marszałek woła: »Piechoty, piechoty!« Tu piechoty zaraz 600 za marszałkiem stoi, muszkiety im w rękach drżą. Oficyerowie mowią: »Jak my się tu porywać mamy?« Skoczyli biskupi, skoczyli senatorowie, ledwie ujęto. My też w kole ścisnęliśmy się tak, żeby się do niego nie przedarli, bo go nam koniecznie napi[e]rali się wywlec z koła i rozsiekać. Ci też, o ktorych było to rozumienie, że są eiusdem spiritus[168] (bo panowie malkontenci byli protunc[169] niektorzy u koła generalnego), kiedy się tumult zaczął, pouciekali do namiotow, nie ufając swojej sprawiedliwości; osobliwie rotmistrze niektorzy nasi krakowscy.
Kilka razy się tedy zanosiło na rozlanie krwie i po staremu przyszło, bo w kilka dni potym stało się spectaculum[170] tragiczne, kiedy niejaki Firlej Broniowski[171], przyjechawszy do koła pijany, stanął najpierwej na koniu za nami, to jest za deputatami wojewodztwa krakowskiego; począł wołać, krzyczeć, wrywać się w głosy. Ja rozumiejąc, że ktory podgorzanin — aż kolegowie moi mowią: »Nie [z] naszego to wojewodztwa człowiek« — potym jak wziął coraz to bardziej wrzeszczeć, ja mu mowię: »Panie bracie, nie potrzebujemy tu tywona[172]. Jest to tu miejsce wojewodztwa krakowskiego; albo Wść spokojnie stoj, albo ustąp!« Osunął się[173] na mnie, począł fukać: »Wolno mi stanąć, gdzie się podoba«. Porwą się tedy kolegowie moi, rzeką mu, że »nie wolno; albo nie wiesz ordynacyej, że kożdy za deputatami swego wojewodztwa stać powinien? Ustąpże, bodej cię zabito! Albo się wstydzisz za swoje wojewodztwo?« Nasi też konni, co między nimi stał, rzeką: »Ustąp Wść, bracie, do swego wojewodztwa!« i wypchnęli go. Przejechał na drugą stronę, znowu tam począł hałassować. A wiedzieli na niego, że też i on malkontent — i mowi mu tam ktoś: »Ej, panie bracie, ostrożnie, żebyś Wść na co złego nie zarobił«. A on tem bardziej; potym rzekł co[ś] przeciwko krolowi. Do szabel na niego. Począł uciekać między szałasy wojewodztwa bełzkiego; i stamtąd go wygnali. Dopiero w polu rozsiekalić go okrutnie. My tu w kole nie wiemy, co się tam stało, a oni go wleką do koła i wołają tam: »Ustępujcie!« Przywlekli go tedy dwaj pacholcy w turkusowej barwie za nogi o jednym bucie; rzucili go w śrzodku koła, mowiąc: »Atoż macie pierwszego malkontenta; tak i drugim będzie!« Jakoś tak się stał żal na sercu i okropność, patrząc na owego rozsiekańca, Ci zaś, co się poczuwali być malkontentami, wpoł obumarli od strachu, kiedy leżał jako bydlę jakie zarznięte, w swojej krwi. Tak ci, posiedziawszy z poł godziny, limitował[174] sessyą marszałek; rozeszliśmy się.
Napadły potem jesienne słoty, śniegi, mrozy tak, że drugi swego konia nie poznał, rano wstawszy, kiedy go śnieg przywiał. Jużeśmy tedy miewali sessye w namiotach dla owej niepogody. Szlachta się poczęli rozjeżdżać do domow, deputaci tylko z marszałkiem musieliśmy kawęczyć do końca. Przed dokończeniem koła o mało nie zabito Zamojskiego[175], kasztelana, takim sposobem, jako i Broniowskiego. Jeden szlachcic zadał mu, »żeś ty mowił o krolu tak: »Podobniejszy on mydło z krobką[176] po Zamościu nosić, niżeli krolować«. O włosek nie rozsiekano, a on klęczał, przysięgał, że nie mowił, ręce złożył. Prosił za nim marszałek: »Dla Boga, Mści Panowie, dosyć już tej krwi(s)!« Krol przysłał: »Choćby i to i co większego mowił, odpuszczam i proszę za nim«. Dalić pokoj. Skończyliśmy koło generalne 10 Novembris[177]; ktorego acta popodpisowaliśmy wszyscy deputaci, krolaśmy pożegnali. Marszałek miał mowę nomine omnium[178] bardzo wyborną elokwencyą[179], ktorej elokwencyej niewiele ludzi do niego wiedziało; dopiero tem marszałkostwem rozsławił się, że jest wielki orator[180]. Porozjeżdżaliśmy się tedy szczęśliwie.
Przyjechawszy do domu 16 Novembris[181], trafiłem na żałobę po matce mojej kochanej, która [w] wigilią śś. Szymona-Judy[182] Panu Bogu ducha oddała. Utinam in sancta pace requiescat![183]. Pochowaliśmy ją w stopnickim kościele u ojcow reformatów.






  1. z przyczyny
  2. miejsce nieszczęśliwe
  3. Batoh — w. w dawnem wojew. bracławskiem; niedaleko pod Ładyżynem poniósł Łużecki klęskę 18 lipca 1672 r.
  4. Karol Stanisław Łużecki, w r. 1682 wojewoda podolski.
  5. Prażmowski.
  6. strącić
  7. wewnątrz kraju rozruchy
  8. Rączki — w. nad Pilicą w wojew. łódzkiem.
  9. przez podział
  10. Konsukcesor (wyraz utworzony przez polskich palestrantów z con i succerror) — współdziedzic.
  11. Kosina — w. w wojew. lwowskiem przy gościńcu z Przeworska do Łańcuta.
  12. Gołąb — m. w wojew. lubelskiem nad Wisłą, niedaleko Puław.
  13. Kamieniec Podolski nad Smotryczem poddał się 29 sierpnia.
  14. zgodniej z prawdą powiem
  15. Lipkowie. Pewna, drobna część Tatarów litewskich wyniosła się za króla Michała na Budziaki (dzisiejszą Besarabję) i stąd pod mianem Lipków lub Czeremisów z krymskimi Tatarami wpadali w granice Rzpltej.
  16. Kryczyński Aleksander, Tatar.
  17. Niemirów — m-ko nad Białą, w wojew. lwowskiem, pow. żółkiewskim.
  18. Komarno — m. w wojew. lwowskiem, w pow. lwowskim.
  19. Kałusz — m. w wojew. stanisławowskiem, w pow. halickim, między Stryjem a Stanisławowem.
  20. posunąć się
  21. spiski
  22. przeciw głowie ukoronowanej
  23. Jakób Kalinowski, łowczy podolski.
  24. Bełżyce — m-ko, oddalone o 3 mile od Lublina na trakcie krakowskim.
  25. Usterkać się lub usterknąć — potykać się, utykać.
  26. posłuszeństwo
  27. wieść
  28. Poszycie — strzecha.
  29. przemogłem
  30. ślady
  31. W rkpsie dół stronicy przez obcięcie uszkodzony.
  32. przyroda utworzyła
  33. Kwarciany — opłacany z kwarty, t. j. ¼ dochodu z dóbr królewskich.
  34. Zob. przyp. 3 na str. 22.
  35. Szarzać się — poniewierać się.
  36. Do głuchych się gada.
  37. w jakim zamiarze
  38. ślub
  39. Powodować — prowadzić na powodzie.
  40. a tymczasem
  41. w niebezpieczeństwo
  42. świadomi
  43. Kańczug (z tatar.) — bicz z rzemieni spleciony.
  44. Jechać człapią — jechać powoli.
  45. i różne rzeczy
  46. podołać
  47. Bachmatek — koń tatarski.
  48. Łączek (zdrobn. od łęk) — drewniany szkielet siodła.
  49. niby
  50. towarzysz broni
  51. istotne znaczenie słów
  52. tak samo, zgodnie
  53. sił pozbawiła
  54. Dusznie — duchem, szczerze.
  55. T. j. te, co się zaciekły, za daleko od kosza posuneły.
  56. Czambuł (z tatar.) — zagon, podjazd.
  57. Kosz (z tatar.) — koczowisko, obóz.
  58. wykonać rozkazy
  59. teraz
  60. na los szczęścia
  61. jakiem sercem
  62. w teraźniejszych okolicznościach
  63. ofiarę, nie dochodzę
  64. czyny
  65. nie wypada
  66. byłoby okrucieństwem
  67. zważyć
  68. na szali rozsądku
  69. wynik chwali czyny
  70. Chciałem, lecz nie mogłem.
  71. prawdę mówiąc: Mogłem, lecz nie chciałem.
  72. przyszedłem, zobaczyłem, lecz nie zwyciężyłem
  73. W przyszłości.
  74. podjąć się tego obowiązku
  75. posłuszeństwo
  76. Szczęsny kazimierz Potocki, starosta krasnostawski, sokalski i t. d., wojew. sieradzki, potem krakowski, następnie kaszt. krak. i hetm. w. k., um. 1702.
  77. Michał Misiowski, właściciel Tczycy i Jedlczy, podsędek krak. (1681), um. 1682 r.
  78. Dyfamacya (z łac.) — zniesławienie.
  79. na to
  80. sarkało pospolitactwo, szlachta
  81. wieść
  82. intrygami do skutku doprowadzić
  83. jednomyślnie
  84. wziętość
  85. oburzano się
  86. o sposobie obrad
  87. W rpsie było pierwotnie konnym; inna ręka poprawiła na koronnym.
  88. stanęło na tem
  89. przez pewną liczbę osób
  90. przez posłów ziemskich
  91. cała Rzeczpospolita
  92. pod bronią się znajduje
  93. bardzo dzielnego
  94. prowadzić, układać
  95. do takiego końca, przez który
  96. szkoda Rzpltej
  97. t. j. roztropnie postępował
  98. niechybnie
  99. stali mocno przy ukoronawanej głowie, jej obrazę
  100. jako podstawę i węgielny kamień
  101. w sposób stanowczy, niezachwianie
  102. przykłady z przeszłości. (Pasek ma tu na myśli rokosze, które podnosiły jednostki, Zebrzydowski, Lubomirski, gdy teraz występuje kilku malkontentów, całe stronnictwo oligarchów).
  103. odnoszące się
  104. przedmurzem chrześcijaństwa
  105. walczyła za nas
  106. cholerycznego temperamentu, zagorzalcy
  107. podając za przyczynę
  108. przewrotne głowy
  109. dnia 11 października
  110. uchwalono
  111. obrady na kole
  112. dla lepszego porządku
  113. odbywali szybciej narady w sprawach publicznych
  114. imieniem
  115. nie wykluczając możności
  116. Arbiter (z łac.) — świadek.
  117. kształtem nader ozdobnym
  118. powinszowania
  119. życząc szczęśliwego skutku
  120. stylem bardzo ozdobnym
  121. przedmioty narad
  122. osobliwie
  123. obrony ojczyzny
  124. odparcie
  125. straży osoby
  126. ubezpieczenia go od napaści i zamachów ze strony malkontentów
  127. domaga się uchwały
  128. jedno i drugie potrzebne
  129. staranie o zdrowie
  130. w tem uważaniu. Predykament (z łac. praedicamentum) — wyraz utworzony przez neo–latynistów na oznaczenie Arystotelesowej kategoria — najogólniejsze pojęcie, pod które wszelkie szczegóły naszej wiedzy podciągnąć można; naliczył takich kategoryj A., jak wiadomo, 10, później ściągnął do 8.
  131. przedewszystkiem
  132. radzić
  133. jednomyślnie
  134. w każdej potrzebie
  135. Wici — listy królewskie, zwołujące pospolite ruszenie (pierwsze, drugie, trzecie).
  136. dobrowolnie
  137. o sposobie
  138. zebrania pieniędzy
  139. Pobór — podatek od łanu.
  140. Podymne — podatek od dymu (od każdej chaty).
  141. obrona
  142. stawienia czoła
  143. Konsyderacja (z łac.) — myśl, rozwaga
  144. to dobro
  145. publicznem dobrem
  146. Oburzyć się o kogo — powstać, wpaść na kogo.
  147. bez winy ze strony króla, bezpodstawnie
  148. powstają
  149. pozew sądowy
  150. nie drażnić szerszeni (Przysłowie: W ul nie dmuchać)
  151. i nie nastaje na to, nie żąda
  152. dla miłego pokoju
  153. z wielkich panów
  154. niepokoić
  155. kusić
  156. niesławy (przez abdykację)
  157. Rektor (z łac.) — mistrz, nauczyciel
  158. dowodnie
  159. stojących naokoło
  160. nie zajmował
  161. przed posiedzeniem
  162. kość z kości
  163. Jan Cerekwicki, poseł na sejm w r. 1670 i 1683 (Niesicki).
  164. gorliwie
  165. dowodził
  166. niby
  167. tu
  168. tegoż ducha
  169. natenczas
  170. widowisko
  171. Jan Firlej Broniowski.
  172. Tywon l. ciwun (na Litwie) — podstarości (ekonom) w dobrach szlacheckich.
  173. oburzył, obruszył się
  174. zamknął
  175. Marcin Zamojski, starosta płoskirowski, bełzki etc., kasztelan lwowski, potem wojew. bracławski, lubelski, nakoniec podskarbi w. koronny, um. 1689.
  176. Króbka — łubiane pudło.
  177. listopada
  178. imieniem wszystkich
  179. wymową
  180. mówca
  181. listopada
  182. t. j. 27 października
  183. Oby w pokoju świętym spoczywała!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Chryzostom Pasek.