O sądach kanclerskich

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł O sądach kanclerskich
Pochodzenie Opis obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III
Wydawca Edward Raczyński
Data wyd. 1840
Druk Drukarnia Walentego Stefańskiego
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
§.5.

O sądach kanclerskich.

Sądy te miały nazwisko trojakie: najprzód, zwały się sądami królewskiemi, iż kanclerze wyręczali w nich królów, do których odbywać takowe sądy należało. Powtóre: sądy assessorskie, iż u nich zasiadali z kanclerzem, lub podkanclerzem dignitarze koronni jako to: sekretarze, referendarze, pisarze, instygatorowie i przydani z senatu i stanu rycerskiego, niektórzy assessorowie, których naznaczało senatus konsilium. Potrzecie: sądy kanclerskie, iż tylko sam kanclerz, albo podkanclerz dawał sentencyą. Assessorowie niemieli tylko votum consultivum — pisarz zaś dekretowy assessorski, miał votum informativum; to jest iż do niego należało, w przypadku jakowéj ciemności w sprawie lub prawie, dawać sądom oświecenie, jak ma być rozumiana, nie mięszając się do saméj sentencyi, który przymiot oświecenia nie każdy posiadał pisarz. Bywali tacy pisarze, co im sentencyą, jak jaką okupacyą, słowo po słowie dyktować trzeba było, alboteż ją patronowie koncypowali, i gotową pisarzowi podawali. Co ztąd pochodziło, iż subjekta mocniejsze wolały się trzymać patronizacyi, większy zysk przynoszącéj, niż osiągnąć pioro mniéj importujące, a więcéj zadające pracy. Jeden z pieczętarzów, kanclerz, lub podkanclerzy odprawiał sądy, podług woli między sobą umówionéj, do któréj pierwsze prawo miał kanclerz, przed podkanclerzym; chyba że kanclerz niechciał się zatrudnić tym pracowitym obowiązkiem, to go ustępował podkanclerzemu. Czas sądów assessorskich, trwał od 1. Grudnia do 30. Kwietnia w koronie i w Litwie.
Porządek zasiadających i stawających był takowy: przy jednym końcu długiego stołu suknem karmazynowem nakrytego, siedział pieczętarz na krześle o dwu poręczach; po bokach stołu, z obu stron na krzesłach bez poręczy siedzieli assessorowie, podług starszeństwa swego; którzy czasem do wpół stołu zabierali. Po nich w oddaleniu na kraj u stołu zasiadał pisarz dekretowy. Przy drugim końcu stołu, prosto w kanclerza, stawali patronowie do sprawy należący; inni nienależący do sprawy, i pacyenci mieścili się za pierwszemi, albo też na ławach lub kanapach, w sali sądowéj przy ścianach rozstawionych spoczywali. Gdy w granicznéj sprawie trzeba było na mapie okazywać dukta i inne miejsca; patronowie przybliżali się do kanclerza i na położonéj przed nim mapie, za pomocą cybuchów długich, wytykali dukta, znaki graniczne, co było w rzeczy,[1] który modelusz i w trybunałach w sprawach granicznych zachowano, o którym, żem zapomniał w swoim miejscu, przepraszam czytelnika. Po wytknieniu mappy, patronowie wracali się do miejsc swoich, próbując dokumentami znaków na mappie pokazanych, których stósowność z tłomaczeniem patronów, z téjże mappy przed sobą zostawionéj, sędziowie rekognoskowali. Miejscem sądów assessorskich, bywał pałac pieczętarza, w jednéj sali z przysionkiem dla ustępu wygodny. Instygatorowie skrzynkowi miéjsca tu niemieli, gdyż assessorya króla sądzącego znacząca, grzywien dla siebie nienaznacza, tylko stronie dla strony. Ani instygatorowie securitatis; bo sądy kryminalskie agitowały się pod bokiem królewskim, gdzie publicznego bezpieczeństwa strzegli z urzędu swego marszałkowie wielcy, lub w niebytności tych, marszałkowie nadworni w koronie koronni, w Litwie litewscy; woźny tylko jeden i ten rzadko kiedy miał potrzebę, upominać znajdujących się o milczenie, gdyż tu wszelka skromność panowała, a jeżeli kiedy powstał jaki szmer, woźny miernym głosem zawołał: Mości panowie uciszcie się, nierozmawiajcie, respekt sądu! i na tym było dosyć. Sprawy z regestru czytał pisarz, a jeżeli zaraz do nich należący nieodezwali się patronowie, czasem na bok oddaleni, i niedający attencyi; to w tenczas cokolwiek wyższym głosem od mowy ordynarnéj powtorzył woźny wpis przychodzący. Patronowie opowiadali sprawę wolnym głosem: lubo kanclerz zasiadał z assessorami, niemianowano jednak sądu w liczbie składanéj, tylko w pojedyńczéj, obracając mowę do samego tylko pieczętarza, mówiąc: jaśnie wielmożny, lub jaśnie oświecony, (jeżeli był księciem) miłościwy panie i dobrodzieju; nie jaśnie wielmożni miłościwi panowie.
Sposób opowiadania spraw był dwojaki: jeden z pamięci, drugi z karty, i ten drugi nazywał się mówieniem z instancyi; oddawany bywał do piora, po odbytych induktach; i kanclerz w dekrecie musiał wyrażać pobudki, jakie miał do odrzucenia jednej, a przychylenia instancyi drugiéj strony. Kiedy nie przez instancyą, tylko słownie opowiedziana była sprawa, niewspominano w dekrecie instancyi, ale tylko dokumenta, które ważniéjszemi być się zdawały. Patronowie assessorscy pospolicie bywali plebejuszowie, z rzadka kiedy zamięszał się pomiędzy nich szlachcic, dla czego palestra assessorska niebratała się z grodzką i ziemską, od któréj była mniéj poważana, jako nierówna urodzeniem choć bogatsza; dzieliła się na dwie klassy: na patronów i agentów, tych ostatnich przez urąganie palestra grodzka nazywała torbiferami dla tego, że dokumenta i księgi prawne, za swymi pryncypałami nosili na sądy w torbach płociennych; agentów powinnością było, pisać sumaryusze, przepisować na czysto instancye, przeglądać często regestra dla wiadomości, jak daleko są sprawy, do których należą ich pryncypałowie, i przepisane z regestru, który wszedł na stół mieć przy sobie na pogotowiu; a oprócz tych obowiązków, mieć nogi nie leniwe do wszelkich usług i poselstw, Imci pana patrona i Imci pani patronowéj, czasem nawet po pietruszkę na rynek, albo do szewca po trzewiki; do takich jednak usług, niezażywani bywali, tylko nowicyusze, i ci, którzy mieli stancyą i stół od pryncypała, którzy zaś edukowali się swoim kosztem, albo mieli po sobie młodszych, pilnowali tylko pióra i rzeczy sądowych. Promocya do patronizacyi zależała od aplikacyi i łaski pryncypała. Kiedy agent został patronem, brał patent od króla na sekretarza Jego Królewskiéj Mości, dla którego charakteru, choć nie był szlachcicem, służył mu tytuł szlachecki, po łacinie generosi, po polsku urodzonego. Sprawy do sądów kanclerskich należały: mieszczan z mieszczanami prywatnymi, od magistratu miejskiego przez appellacyą za dworem wytoczone, pospolstwa, albo i prywatnego mieszczanina, przeciw magistratowi, klasztorów, zgromadzeń i kościołów, które miały grunta, domy, kamienice, place na prawie Magdeburskiem lokowane; które miały zapisy, lub pożyczane summy na dobrach miejskich. Starostw z miastami na wzajem, szlachty graniczącéj z starostwami i dobrami królewskiemi stołowemi, sprawy o otrzymane kaduki na dobra, sukcessye, prawego dziedzica niemające, i przeto prawu królewskiemu rozdawniczemu podpadające, sprawy między dwoma na jeden urząd, starostwo, lub dzierzawę królewszczyzny, przywileje otrzymującymi; także sprawy szlacheckie, które z possessyi w miastach nabytéj, albo z sukcessyi przez ożenienie szlachcica z mieszczką wynikały. Zgoła wszystkie sprawy, miały forum w assessoryi, które tykały praw miéjskich, i przywilejów królewskich, w rozpoznanie których żaden inny sąd niemógł się wdawać, tylko assessorya. Dla tego patronowie assessorscy musieli być biegłemi, tak w prawie Magdeburskiem, Chełmińskiem i innych prawach miejskich, jakoteż w statutach królewskich i konstytucyach koronnych. Byli więc mądrzejsi od innych patronów, mianowicie w témże, drożej swój rozum przedawali. Nawet skryptury i extrakty wszelkie assessorskie, z rąk agentów wychodzące, droższe tu były, niż w innych sądownictwach; moneta i talery dwu kurantowe, nie wielką miały tu kurencyą, tylko złoto, a jeszcze obrączkowe; cokolwiek zaś wychodziło z protokółu dekretowego, lub z metryki koronnéj, ordynaryjną miało taxę, od arkusza czerwony złoty; ale też za to pisano ściślejszym charakterem, niżeli w Grodach, ziemstwach i trybunałach, gdzie prawo naznaczyło od arkusza po złotemu, a na jednéj stronie, czyli facyacie arkusza, kazano mieścić wierszów dwadzieścia, niedołożywszy, ile powinno być liter w jednym wierszu. Stósując się tedy do prawa, pisano prawda na jednéj kolumnie po dwadzieścia i więcéj wierszów, ale w wierszu ledwo się znajdowało dwa lub trzy słowa; także co się mogło spisać na jednym arkuszu, zabierało pięć, sześć, a równie wychodziło piszącemu na złotych ośiemnaście, i ile przy większéj expensie na inkaust i papier.
W assessoryi Litewskiéj, taż sama była forma sądu, co i w koronnéj, wyjąwszy prawa, które w rozmaitych przypadkach służyły samemu tylko Wielkiemu Xięstwu Litewskiemu, i palestrę, która składała się z saméj szlachty, a do tego urzędników, stolników, cześników, mieczników, horodniczych, mostowniczych i tym podobnych, bądź tytularnych; w niższéj zaś palestrze: stolnikiewiczów, cześnikiewiczów, cywunowiczów i tamdaléj, rozmaitych cyców.

Metryki w koronie były dwie: większa i mniéjsza, i w Litwie takież dwie; nazywały się dla tégo, większemi i mniejszemi, że służyły pieczęciom większym i mniejszym, pieczęcie zaś brały nazwisko od pieczętarzów, z których kanclerze zwali się pieczętarzami większymi, podkanclerzowie mniejszymi, chociaż urząd obudwóch był jednakowy, i same pieczęcie równe były sobie w ogromności; pieczęcie pomienione wyrażały, na krzyż dwa orły, herb koronny, i dwie pogonie, to jest: dwóch jeźdzców zbrojnych na koniach, herb Litewski, w środku herb królewski, jakim się panujący pieczętował.
W metryki wpisywano wszystkie przywileje i dyplomata, które z pod ręki królewskiéj wychodziły; oprócz tego, metryki pomienione były aktami publicznemi, wolno było każdemu czynić w nich wszelkie tranzakcye kupna i przedaży, rezygnacyi, intercyz szlubnych, manifesta, nawet i oblaty wszelkich skryptów, miała każda tranzakcya, w metryce uczyniona taką ważność, jak była uczyniona w własnym Grodzie albo Ziemstwie. Same tylko relacye pozwów niemiały w metrykach miéjsca, prawem do własnych powiatów, pod nieważnością pozwu odesłane, żeby między metrykami nie było zamięszania, żeby metrykanci jedni drugim akcydensów nieodbierali. Żeby szukającym dawnych przywilejów, łatwiejsza kwerenda była, zachowywano ten porządek, iż z pod jakiej pieczęci przywileje królewskie wychodziły w takiéj metryce ingrossowane być musiały protokły, jednak zakończony; do jednego archiwum odnoszono, koronnych metryk do archiwum koronnego, Litewskich do Litewskiego. Metrykant ten miał więcéj zysku, który służył pieczęci czynniejszéj; który pieczętarz prędzéj odbywał przywileja, do tego się bardziéj garniono, a zatém i metrykant jego więcéj profitował. Między pieczętarzami w téj mierze nie było żadnego działu, wolno było każdemu otrzymującemu przywiléj od króla, zanieść go do pieczęci, do któréj się mu podobało; chyba że zaszła rekomendacya od dworu, albo od protektora wyrabiającego przywiléj, aby do téj, a nie innéj pieczęci był podany, co się działo według faworu pieczętarzów, w jaki który u króla, lub magnatów obfitował, i według ważności interesu, kiedy miarkowali, że zyskujący łaskę królewską, a hojny pan dobrze pieczęć złotem opłaci. Każdy pieczętarz miał sekretarza, który przywileje królewskie pieczętował, i na nich się podpisował. Ten urząd miał dosyć honoru, pożytku zaś tyle, ile go udzielał sekretarzowi. Pieczęć niezawsze posiadali szlachta, bywali czasem sekretarzami pieczęci plebeuszowie duchowni i świeccy. Należało albowiem do pieczętarzów powierzyć pieczęci komu się podobało; człowiek zatem zdatny, każdemu przygodny i w protekcyi kanclerza zostający, miał pokój z strony urodzenia, które wielom niewiadome, od wiadomych zaś dyssymulowane będąc, za szlachetne uchodziło.








  1. A kanclerz i assessorowie takiemiż wskazówkami od patronów opatrzeni za nimi syllabizowali.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.