O kommissyi radomskiéj

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł O kommissyi radomskiéj
Pochodzenie Opis obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III
Wydawca Edward Raczyński
Data wyd. 1840
Druk Drukarnia Walentego Stefańskiego
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
§.4.

O kommissyi radomskiéj.

Ta kommissya odprawiała się w Radomiu, trwała przez sześć Niedziel, poczynając w Poniedziałek po ś. Stanisławie biskupie. Prezydentem bywał zawsze biskup; inni kommissarze z osób obywatelskich i wojskowych, naznaczeni senatorowie przez senatus consilium; zaś z wojskowych, obierało wojsko. Sprawy do niéj należały skarbowe i wojskowe, naprzykład kupców z oficyalistami skarbowemi o depaktacyą i konfiskacyą towarów. Żołnierzy przeciw żołnierzom, albo oficerom, lub całych chorągwi, lub regimentów, przeciw swoim jenerałom i szefom o krzywdy w żołdzie, w awansie, w degradacyi odprawie niesłusznéj, lub odmówionéj nad kapitulacyą dymissyi, czyli abszycie i tym podobnych okolicznościach pretendowane. Także miejsce tu miały skargi obywatelów, na żołnierzy wiolencye, jakowe w przechodach i na stacyach, albo krzywdy czyniących, od komenderujących chorągwiami i regimentami po rekwirowanéj satysfakcyi nieuspokojone. Jeżeli kto z obywatelów nie zapłacił podatku z dóbr swoich jakiéj chorągwi, lub regimentowi należącego, i nie było sposobu przez eksekucyą żołnierską i raz i drugi daną, wymęczyć go ze wsi i od szlachcica, tu go pozywano, a przewiódłszy zupełny proces, zadłużoną possessyą zajeżdżano, która w dzierzeniu żołnierskiem do nędzniejszego coraz przychodząc stanu, a tém samem coraz w większe brnąc długi, walor swój przewyższający; stawała się dziedzictwem chorągwi, lub regimentu, dziedzic zaś wygnańcem; co się najwięcéj zdarzało po jakiéj wojnie krajowéj, albo innéj jakiéj publicznéj klęsce, pod czas któréj nie było komu z pustéj wsi podatku wypłacać, a skoro klęska minęła, i zabrano się do gospodarstwa, chorągiew lub regiment mający taką wieś w swojéj repartycyi, upomniał się razem podatku zaległego, za wszystkie lata od ostatniego kwitu; choć ta chorągiew, albo ten regiment pod czas tychże podatków i rewolucyi Bóg wie gdzie się obracał, choć na ten czas od nieprzyjaciela zniesiony, swojéj eksystencyi nie miał, choć służąc w partyi nieprzyjacielskiéj, od niego płatnym był, choć sam tę wieś w gonitwie wojennéj spalił, choć żadnéj osoby z tych, którym żołd w czasie należał, nie miał, choć się de novo zrekrutował.

Kryminalne także sprawy pod bokiem kommissyi popełnione, tumulty i bitwy, wszczynające niespokojność i niebezpieczeństwo publiczne obrażające sądzone i karane tu były.
Likwidowały się przed tąż kommissyą wszystkie regimenta i chorągwie tak z percept i ekspens, jako téż z konceptu głów prawem naznaczonego; to wszystko odbywało się w Radomiu, biegiem pospieszonym, ile w sprawach uczynkowych, a co się nie mogło odbyć na jednéj kommissyi, zostawało na drugą.
Palestra grodu radomskiego służyła téj kommissyi do opowiadania spraw, pisarz zaś trzymał pióro. Instygatorowie i woźni tym sposobem służyli kommissyi, jak i trybunałom.
Mając zamiar wystawić czytelnikowi obyczaje narodu pod panowaniem Augusta III. nie mogę zamilczeć ucztów i pijaństwa, którego przy wszelkim warunku kommissyi, więcéj tu nie równie bywało, niżeli w trybunałach, ile gdy ten zjazd składał się po większéj części z samych wojskowych osób, najczęściéj z towarzystwa onych to znaków wielce poważnych, huzarskich i pancernych, namiestników półkowników, rotmistrzów, przedniéj straży i oficerów authoramentu cudzoziemskiego, którzy w charakterze plenipotentów od swoich znaków i kompanii, albo całych regimentów, tudzież w prywatnych sprawach swoich tu się zjeżdżali. Ci tedy panowie wojskowi nie potrzebując ceremonii zapraszania siebie na uczty i bankiety, poufałością żołnierską, stoczyli się do stołów i kielichów, gdziekolwiek widzieli stoły zastawione, ile gdy imie towarzysz wielce w narodzie poważane, dawało im wolny przystęp do każdéj kompanii, a do tego nawet niebezpieczno było towarzysza, choć grubijanina i natręta niegrzeczném przyjęciem zafrontować; każdy téż, kto się chciał popisać z traktamentem dla przyjaciół, widząc takowy przymiot wojskowych ludzi, musiał się dobrze przysposobić w trunki i otworzyć piwnicę, aby nietylko gościom zaproszonym, ale téż i niezaproszonym, tytułem grzeczności i attencyi, choć ich o to nie prosił gospodarz i radby się bez niéj obył, przybywającym wystarczyło. Kto tu był gospodarzem, można mu przyznać, iż wytrzymał nowicyat cierpliwości. Towarzysz pijany wołał głośno kielicha dużego, a tym podanym sobie, pił prosto do gospodarza, lub obok stojącego przy sobie, choćby najdystyngowańszego pana, właśnie jakby sam był gospodarzem, i swoim częstował winem; nie odebrać od niego i nie wypić, byłoby poddać się w niebezpieczeństwo kłótni przykréj i napaści. Jedyny sposób był zabawić takiego przez zasadzone osoby, a tymczasem oddalać gdzie na bok wino z kielicha resztę kropel pozostałych w oczach tego wypić. Na kommissyi Radomskiéj napatrzeć się było można, kielichów natłuczonych, obrusów i serwet winem poplamionych, damy nawet mające wszędzie excepcyą do kielichowéj kolei, tu jéj nieznajdowały; jeżeli takowych spełnić niemogły, przynajmniéj odebrać, i pokosztować obowiązane były. Trafiło się, że towarzysz pancerny z partyi ukraińskiéj, mało co od hajdamaka, za którymi uganiać się przywykł, obyczajniéjszy, do panny stojącéj w tańcu, wypił duży kielich wina, z którym wstrych nalanym, czekał na nią, aż taniec skończy; a gdy ta wzbraniała się przyjąć do ręki takiego okrutnika, jako niezwyczajna pieścić się, tylko z wachlarzem i innemi pieścidłami; towarzysz poczytując nieodebranie za wzgardę, wylał jéj kielich za gors, mówiąc: zagrzały się piersiczki, niechże się ochłodzą. Towarzysz prawda od kollegów, trzeźwiejszych i więcéj uszanowania dla płci białéj mających, został wypchnięty; ale też tylko od kollegów, bo kto inszy, gdyby się odważył uczynić jaką przykrość towarzyszowi, oburzył bybył na siebie cały zjazd wojskowy. Imię towarzysz było hasłem, na które się wszyscy zewsząd zbiegali, to imię noszący, i niemożna było pozbyć się napaści, lub impertinencyi towarzysza, tylko przez protekcyą lub nasadzenie na niego innych towarzyszów.
A lubo ten gatunek wojskowy, pyszny, zuchwały i natrętny, tak sam między sobą, jako też z obywatelami lub authoramentu cudzoziemskiego officerami, często wszczynał rozterki i zwady, nigdy jednak nieprzyszło w Radomiu do bitwy i pojedynku, bo te oboje były tam pod gardłem zakazane, a sąd mający miecz w ręku, ściśle był respektowany jako najwyższa istotna wojskowa jurysdykcya: dobyć szabli było kryminałem: zaczem wszelka kłótnia najwięcéj kończyła się na hałasach, groźbie i odłożeniem zemsty do sposobniejszego czasu; lub jeżeli jaki zuchwalec porwał się do pałasza, wyrywali mu go z ręki, jak miecz szalonemu; obkładali zewsząd guzami i wypychali z kompanii, a po takiem traktamencie, jeżeli niebyło dosyć, pozywali do sądu, który takowych excessantów czasem karał śmiercią, czasem też za mocnemi instancyami, aresztem, utratą regestru służby, lub przesadzeniem z góry na dół, grzywnami, wieżą i publiczną deprekacyą. Czytając takowe opisanie towarzystwa, niech nierozumie czytelnik mój, że wszyscy byli jednakowego ułożenia, wspominam o wyjątkach, bo większa część wcale grzeczni i umoderowani ludzie, mianowicie, którzy byli dla honoru nosili imię wojskowe, a w saméj rzeczy byli obywatele proffessyi cywilnéj, sędziowie, starostowie, urzędnicy powiatowi, mecenasi trybunalscy, ziemianie znacznych nawet substancyi. Coby zaś mieli za honor z sukni i rangi żołnierskiéj, opiszę obszerniéj pod artykułem, o stanie wojskowym. Najwięcéj prostoty i zuchwalstwa znajdowało się między tymi, którzy niemając żadnéj fortuny, ustawicznie chorągwi i znaków pilnowali, o których tamże będzie obszerniéj. Officerowie cudzoziemskiego authoramentu, jako pod lepszą subordynacyą zostający, a tym samym przywykli do szanowania starszych, szanowali także rangi swoje na sobie noszone, których nieszanowanie ściągało notę, i poczytane było za występek; z tych przyczyn zawsze byli bardzo mili w kompaniach.
Karty i kości, druga zabawa była w Radomiu dla wojskowych, na którą samę bez żadnego interessu i sprawy tu się zjeżdżali: jedni po wielkich kompaniach zakładali publiczne gry, drudzy w prywatnych stancyach dnie i nocy trawili nad kartami i kościami. Trzecia Wenus, jako faworytka Marsa, niezaniedbała do Radomia przystać swojego frauencymeru, z Warszawy i Lublina dla zabawy ognistych rycerzów. Jak się kommissya skończyła, wszystkie likwidacye i regestra odwożone do Warszawy, które tam pod ręką pisarza skarbowego i regenta kwarcianego zostawały. Dekreta zaś w Grodzie Radomskim.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.