Nocleg (Mickiewicz)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki

Nasz naczelnik nad Trockiem jeziorem,
Po kowgańskiej[1] potyczce nocuje.
Strzelcy leżą na kępie taborem:
Jeden rany swe mchem opatruje;

Drugi strzelbę przeczyszcza, nabija,
Kaptur z brzozy na zamek nasuwa;
Ten wpół senny pod głowę płaszcz zwija.
I usnęli. Straż stoi, wódz czuwa.

On pod drzewem coś duma w pomroce;
Drzewo suche — lecz miało owoce;
Najgłodniejszych ten owoc odstrasza:
Wiszą na niem dwie gruszki Judasza.

W górę szpiegi! Cesarskie to sługi:
Jeden Prusak, z nogami długiemi
W białych pończochach; a drugi
Żyd, pejsami zamiata po ziemi.

Nie śpi wódz. Na kolanach broń trzyma,
Wzrokiem szuka pagórka znanego,
Ten za wodą: na wzgórku dom jego,
Dom w ciemności on żegna oczyma.

Wtem błysnęło nad wzgórkiem... Czy piorun?
Piorun u nas nie bije w tę porę:
»O Najświętsza! o Maryjo z Borun!
Ratuj ich... ratuj dzieci... dom gore«.

»Gdzie jest patrol? Na konia! Do dworu!...«
Wtem słuchają... Łom trzeszczy, gwar ludzi,
I »kto idzie!« głos ozwał się z boru.
Patrol wraca i obóz się budzi.

Wodzu! wielka dla ciebie żałoba;
Wraca patrol z wieściami Hijoba.
Jeden mówi: zarżnęli twą żonę,
Drugi mówi: twe dzieci spalone.

Lecz pojmali dowódzcę Moskali.
»Kto on?...« »Francuz, niestary, przystojny,
I w moskiewskiej on służbie wsie pali,
Za pieniądze lud siecze niezbrojny!...«

Wódz, jak gdyby rażony od gromu,
Na dom patrzał i milczał i słuchał.
Z okien wszystkich żar sypał się z domu,
Z oczu wodza straszniejszy żar buchał.

I w obozie zbudzonym, zdumiałym,
Było głuche milczenie i zgroza.
Milczał wódz, jako broń przed wystrzałem;
Na dom patrzał i krzyknął: »powroza!...«

Przyskoczyły dwa katy rozkoły,
Stryczek mieli gotowy ze sznura,
Zakasali rękawy za poły,
I oddarli mu kołnierz z mundura.

Wtem ktoś leci... »Kto idzie?« »Lud z Bogiem!
Nasze hasło: poznajcie wiarusa!«
Zrzuca płaszcz... Ach! to mundur krakusa:
Biały surdut z czerwonym wyłogiem!

»Zbił Skrzynecki, zbił na łeb, na szyję,
Zbił pod Wawrem[2] Rosena, Gejsmara,
Nabrał jeńców i dział co niemiara,
Idzie w Litwę... Skrzynecki niech żyje!«

Krzyczał żołnierz i śmiał się i szlochał...
Ach! kto miłej ojczyzny nie kochał,
Biedny! łzami nie płakał takiemi...
A naczelnik?... On leży na ziemi...

Leżał krzyżem i długo się modlił.
Wstał, i rzekł do Francuza: »Idź wolny!
Precz od nóg mych — byś nóg mych nie podlił!
Jam dziś karać nikogo niezdolny...«

29 marca, 1832.





  1. Kowgany jest to miasteczko w gubernii kowieńskiej na Litwie. Wodzem dzielnym, o którym tu mowa, był Wincenty Matuszewicz.
  2. Zwycięstwo pod Wawrem odniósł Skrzynecki dnia 31 marca 1831 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.