Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/List IX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan III Sobieski
Tytuł Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1883
Druk K. Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST IX.
W namiotach Wezyrskich,
13 Septembra w nocy[1].

Jedyna duszy y serca pociecho, nayślicznieysza y nayukochańsza Marysieńku. Bóg y Pan nasz na wieki błogosławiony, dał zwycienstwo y sławę narodowi naszemu, o iakiey wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, Obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w rence nasze. Nieprzyiaciel zasławszy trupem aprosze, pola y Obóz, ucieka w Confusii. Wielblondy, Muły, Bydła, owce, które to miał po bokach, dopiero dziś Woyska nasze brać poczynaią, przy których Turków trzodami tu przed sobą pendzą: drudzy zaś, osobliwie des Renegats na dobrych koniach y pienknie ubrani od nich tu do nas uciekaią. Taka się to rzecz niepodobna stała, że dziś iuż miendzy pospólstwem tu w mieście y u nas w Obozie była trwoga, rozumieionc y niemogonc sobie inaczey perswadować, ieno że nieprzyjaciel nazad się wróci. Prochów samych y amunitii porzucił wiencey, niżeli na million. Widziałem tu nocy przeszłey rzecz tę którém sobie zawsze widzieć pragnoł. Kanalia nasza w kilku mieiscach zapaliła tu prochy, które cale sądny dzień reprezentowały, bez szkody cale ludzkiey: pokazały na niebie, iako się obłoki rodzo, ale to nieszczenście wielkie, bo pewnie na million w nich uczyniło szkody. Wezyr tak uciekł od wszystkiego, że ledwo na iednym koniu y w iedney sukni. Jam został iego Sukcessorem, bo po wielkiey czenści wszystko mi się po nim dostały splendory a to tym trafunkiem, że bendonc w Obozie w samym przedzie, y tusz za Wezyrem postempuionc, przedał się jeden Pokoiowy iego y pokazał namioty iego, tak obszerne, iako Warszawa albo Lwów w murach. Mam wszystkie znaki iego Wezyrskie, które nad nim noszo: chorongiew Mahometańsko, którą mu dał Cesarz iego na woine, y którą dziś-że ieszcze posłałem do Rzymu Oicu S. przez Talentego poczto. Namioty, Wozy wszystkie dostały mi się, et mille d’autres galanteries fort iolies et fort riches, mais fort riches, lubo się ieszcze siła nie widziało. N’y a point de comparaison avec ces de Chocim. Kilka samych Saidaków rubinami, y szafirami sadzonych, stoią się kilku tysiency Czerwonych złotych. Nie rzekniesz mnie tak, moia Duszo, iako więc Tatarskie żony mawiać zwykły menżom bez zdobyczy wracaioncym, żeś „ty nie Junak, kiedyś się bez zdobyczy powrócił,“ bo ten co zdobywa, w przedzie być musi. Mam y konia Wezyrskiego ze wszystkiem siedzeniem, y samego mocno doieżdżano, ale sie przecie salwował. Kihaię iego, to iest pierwszego człowieka po nim, zabito, y Paszów niemało. Złotych szabel pełno po woisku y innych wojennych rynsztunków. Noc nam ostatka przeszkodziła, y to, że uchodzonc, okrutnie się bronio, et font la plus belle retirade du monde. Janczarów swoim odbiegli w aproszach, których w nocy wyścinano: bo to była taka hardość y pycha tych ludzi, że kiedy sie iedni z nami bili w polu, drudzy szturmowali do miasta: iakoż mieli czem co poczonć. Ja ich rachuię, prócz Tatarów na trzy kroć sto tysiency: drudzy tu rachuią Namiotów samych na trzy kroć sto tysiency y bioro proporcyą trzech do iednego namiotu, co by to wynosiło niesłychano liczbę. Ja iednak rachuie namiotów sto tisiency naimniey, bo kilką Obozów stali. Dwie nocy y dzień rozbieraią ich, kto chce już; y zmiasta wyszli ludzie: ale wiem, że y za tydzień tego nie rozbioro. Ludzi niewinnych tutecznych Austryaków osobliwie białychgłów y ludzi siła porzucili; ale zabiiali kogo tylko mogli. Siła barzo zabitych leży Białychgłów, ale y siła rannych które żyć mogą. Wczora widziałem dzieciontko iedne we trzech leciech chłopczyka, barzo naimileiszego, któremu zdraica przecioł gembe szkaradnie y głowę. Ale to trefna, że Wezyr wzioł tu był gdzieś w którymści Cesarskim pałacu strusia żywego dziwnie ślicznego; tedy y tego, aby się nam żywcem nie dostał, kazał ścionć. Co zaś za delicye miał przy swych namiotach, wypisać niepodobna. Miał łaźnie, miał ogródek y fontanny, króliki, koty, y nawet papuga była, ale że latała, nie mogliśmy iey poimać. Dziś byłem w mieście, które by iuż było nie mogło trzymać dłużey nad pienć dni. Oko ludzkie nie widziało nigdy takich rzeczy, co to tam miny porobiły. Z Beluardów podmurowanych okrutnie wielkich y wysokich, porobiły skały straszliwie, y tak ie zruinowali, że wiencey trzymać nie mogły. Pałac Cesarski w niwecz od kul zepsowany. Woyska wszystkie, które dobrze barzo swoią czyniły powinność, przyznały Panu Bogu a nam te wygrano potrzebę. Kiedy iuż nieprzyiaciel poczoł uchodzić y dał się przełamać, (bo mnie się przyszło z Wezyrem łamać, który wszystkie a wszystkie woyska na moie skrzydło prawe sprowadził, tak że iuż nasz środek albo corpus, iako y lewe skrzydło nie miały nic do czynienia, y dla tego wszystkie swoie niemieckie posiłki do mnie obróciły[2]; przybiegały tedy do mnie Xionżenta, iako to Elector Bawarski, Waldek, ściskaiąc mię za szyie a całuionc w gembę, generałowie zaś w rence i w nogi: Cóż dopiero Żołnierze, Officerowie y Regimenty wszystkie kawaleryi y Inffanteryi, wołały: „Ah unzer brawe Kenig!“ Słuchały mię tak, że nigdy tak nasi. Cóż dopiero, y to dziś rano, Xże Lotaryński, Saski; bo mi się z nimi wczora widzieć nie przyszło, bo byli na samym końcu lewego skrzydła, którym do P. Marszałka Nadwornego przydałem był Usarskich kilka Chorongwi: Cóż Comendant Staremberg tuteczny! Wszystko to całowało, obłapiało, swym salwatorem zwało. Byłem po tym we dwóch kościołach. Sam lud wszystek pospolity całował mi rence y nogi, suknie, drudzy się tylko dotykali wołaionc: „ach! niech tę rękę tak waleczną całuiemy!“ Chcieli byli wołać wszyscy vivat, ale to było znać po nich, że się bali Officyerów y starszych swoich. Kupa iedna nie wytrwała y zawołała vivat pod strachem, na co widziałem, że krzywo patrzano. Dla tego ziadszy tylko obiad u komendanta, wyiechałem z miasta tu do Obozu, a pospólstwo rence wznoszonc prowadziło mię aż do Bramy. Widzę że y P. Comendant krzywo tu patrzą na się z Magistratem mieiskim; bo kiedy mię witali, to ich nawet mi y nie prezentował. Xionżenta się ziechali, y Cesarz daie znać o sobie, że iest za milę; a ten list nie kończy się aż teraźnieyszym rankiem; nie daią mi tedy dopisować y dłużey się cieszyć z Wcią sercem moim. Naszych nie mało zginęło w tey potrzebie: osobliwie tych dwóch żal się Boże[3], o których iuż tam opowiedział Dupont. Z wojsk cudzoziemskich Xionże de Croy zabity, brat postrzelony y kilku znacznych zabitych. Padre d’Aviano, który mię sie nacałować nie mógł, powiada, że widział gołembicę biało nad woyskami sie naszemi przelatuionco. My dziś za nieprzyiacielem się ruszymy w Węgry. Elektorowie odstompić mię nie chco. To takie nad nami błogosławieństwo Boże; za co mu niech bendzie na wieki cześć, sława y chwała! Kiedy iuż postrzegł Wezyr, że wytrzymać nie może, zawoławszy Synów do siebie, płakał iako dziecie, potem rzekł do Hana: „ty mię ratuy ieśli możesz.“ Odpowiedział mu Han: „my znamy Króla; nie damy mu rady, y sami o sobie myśleć musimy, abyśmy się salwować mogli.“ Gorąca tu mamy tak srogie, że prawie nie żyiemy, tylko piciem. Teraz dopiero znaleziono okrutną ieszcze moc wozów z prochami y ołowiem. Ia nie wiem czym iuż oni bendą strzelali. W ten moment daią nam znać, ze ostatnie kilkanaście Działek małych letkich porzucił nieprzyiaciel. Już tedy wsiadamy na koń ku Wengiersklej stronie prosto za nieprzyiacielem: y iakom dawno wspominał, że się da P. Bóg, w Stryiu aż z sobą przywitamy, gdzie P. Wyszyński niech każe kończyć kominy y stare poprawiać budynki. List ten nailepsza gazeta, z którego na cały świat zrobić gazetę, napisawszy, que c’est la lettre du Roy a la Reine. Xionżenta Saski y Bawarski, dali mi słowo, y na kray świata iść zemną. Musimy iść dwie mili wielkim pośpiechem, dla wielkich smrodów, od trupów, koni, bydeł, wielbłądów. Do Króla Francuskiego napisałem kilka słów, że iako au Roi Très Chrétien, oznaymuię de la bataille gagnée et du salut de la chrétientè. Cesarz iuż tu tylko o mil półtorej; płynie Dunaiem. Ale widzę, że się nie szczerze chce widzieć ze mną, dla swey podobno pompy. Życzyłby zaś być sobie iako nayprędzey w mieście, pour chanter le Te Deum, i dla tego ia mu z tąd ustępuię, maiąc sobie za naywiększe szczęście uiść tych ceremoniy, nad które niceśmy tu ieszcze nie doznali. — Fanfanik brave au dernier point, na piędź mię ieszcze nie odstąpił. Il se porte á merveille w takich fatygach, iakie większe być nie mogą, et se fait fort joli. Z Xięciem Bawarskim, (który lezie wszędzie do nas, y wczora przyiechał do nas do Komendanta, dowiedziawszy się o mnie,) iako brat z bratem. Zdobyczy mu swoie Fanfanik rozdaie ostatnie. Xże. de Hesse von Cassel[4], którego tylko nie dostawało, przybył tu do nas. C’est une armée véritablement ressemblante, que le grand Godfred menait à la Terre Sainte.
Jużże tedy kończyć muszę, całuiąc y ściskając ze wszystkiego serca y duszy nayślicznieyszą moią Marysienkę. — A Mr. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. — Niech się wszyscy cieszą, a P. Bogu dziękują, że pogaństwu nie pozwolił pytać się: „a gdzie wasz Bóg?“ Dzieci całuię y obłapiam. Minionek[5], ma się z czego cieszyć, bo iego Chorągiew Wezyra złamała, y sławę największą u wszystkiego utrzymała woyska. — Mr. le Comte zdrów dobrze, nie odstąpił mię y na piędź. — Do Litwy piszę, t. j. do dwóch Hetmanów aby iuż nie tu, ale prosto szli do Węgier. Kozacy zdraycy niechay za mną idą. Te listy do Hetmanów Litewskich odsyłać iako naypilniej. Którędy będą mieli iść Litwa, oznaymi się drugo okazyą.








  1. W dniu tak świetnym dla monarchy i dla narodu, ubiór nawet zwycięzcy obojętnym dla Polaka podobno nie będzie. Nadmienia Kochowski: że król tego dnia nosił kontusz sukienny niebieski, a żupan biały jedwabny, i na dzielnym rumaku płowej maści jeździł. — Poprzedzał króla giermek, puklerz w kształcie herbownej tarczy (Janiny) noszący, i chorąży, który dla oznaki, gdzie się król znajdował, przymocnił był do proporca swego pióra sokoła.
    Królewicz Jakób, nieodstępny ojca w krwawej potrzebie towarzysz, miał szyszak na głowie, zbroję na piersiach, szpadę u boku, a pod udem, zwyczajem przodków naszych, szablę krótką i szeroką.
  2. Przypis własny Wikiźródeł W tekście ponownie przypis nr 1; błąd w druku lub brak przypisu do danego fragmentu.
  3. Zapewne tu król mówi o Stanisławie Potockim, staroście halickim, synu Jędrzeja, kasztelana krakowskiego; i o Modrzejowskim, podskarbim nadwornym.
  4. Przypis własny Wikiźródeł W tekście przypis nr 5; błąd w druku lub brak przypisu do danego fragmentu.
  5. Minionkiem nazywa król syna swego Aleksandra.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan III Sobieski.