Hedwiga

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Fredro
Tytuł Hedwiga
Podtytuł Ballada
Pochodzenie Nieznany zbiór poezyj
Wydawca Towarzystwo Miłośników Książki
Data wyd. 1929
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I
HEDWIGA[1]
BALLADA

Czemuż Rycérzu daremnie
Przed Hedwigą gniesz kolana,
Choćem od ciebie kochana,
Kochać niebędę wzaiemnie;
Miłość twoia mnie niewzrusza,        5
Wzrok twóy hytry [!], hytra [!] dusza; —
Zdzisław zyskał serce moie,
I moy Oyciec tém się chlubi,
I gdy skończą toczyć boie,
Zdzisław Hedwigę zaslubi. —        10

Wstał Iromir na te słowa,
Od Hedwigi zwrócił oczy
Wsciekła zemsta w nim się toczy,
Lecz ią w głębi duszy chowa;
I czarną spuscza przyłbicę,        15
I prędko żegna Dziewicę. —
Ale Zdzisław wdzięczny, czuły,
W bliskich chwilach rozdzielenia,
Co nieznacznie mu się snuły,
Bierze drogie zapewnienia. —        20

Lecz iuż u Zamku podwoi,
Iuż go zbroyny hufiec czeka
I podróż nagli daleka,
Iuż się w srébrny pancérz stroi,
I przed Hedwigą gdy stanie,        25
Wziąść ostatnie pożegnanie,

Żegna, wraca, dwakroć[2] wraca
I ustami ust dotyka,
Idzie, iescze wzrok obraca,
I wsiada na koń i znika. —        30

Na dzikim brzegu ieziora,
Gdzie płacząca brzoza rośnie,
Gdzie wietrzyk szumi żałośnie,
Od poranka do wieczora,
Od wieczora do poranka        35
Czekaiąc swego kochanka,
Piękna Hedwiga dumała;
Dumała, i z serca drzeniem
W lubą przeszłość się zwracała
I pieściła się cierpieniem. —        40

A tak czwarty miesiąc zbiega,[3]
Gdy rzuciwszy w przestrzeń okiem,
Spieszącego dużym krokiem
Zdala Rycérza postrzega:
Łza i uśmiéch się cisnęły,        45
I na twarzy wraz błysnęły;
Smieie się, płacze, drzy, woła,
Lecz gdy Rycérz przed nią staie,
Coż iey załość wydać zdoła!
Iaromira w nim poznaie. —        50

— „Wracay Dziewico zuchwała,
Wracay w zamkowe podwoie,
Próżno silisz oczy twoie;
Długo byś tu wyglądała,
Iuż twóy Zdzisław, iuż nieżyie,        55
Obca ziemia go pokryie;
Niechay Matka go nieczeka

Niechay Siostry za nim płaczą,
Iuż krwią zaschła mu powieka,
Iuż go więcéy niezobaczą“ —        60

Skończył Rycérz — a Hedwiga
Już na wszystko w koło głucha,
Znikłéy mowy iescze słucha,
I zbłąkaném okiem sciga
Zdraycę, co fałszywą wieścią        65
Przeiął iey serce boleścią —
Wstaie, do Zamku powraca,
Jakby w nowe życie pchnięta,
Wszystkiego pamięć utraca,
Smutną tylko wieść pamięta. —        70

Jętey [?] cichém obłąkaniem,[4]
Poki słońce światło ciska,
Ciemnéy kaplicy zwaliska,
Lubem teraz pomieszkaniem;[5]
Tam ni ięczy, ni się skarzy,        75
Ni łzę upuści po twarzy,
Spokoyna chociaż ciérpiąca,
Zimne czoło o dłoń spiéra,[6]
A gdy zégar dźwięk roztrąca,
W czarne sklepienie poziéra. —        80

Lecz gdy nocna przyidzie pora,
W żałobne odziana szaty,
Bierze lutnię, zrywa kwiaty,
Zwolna idzie do ieziora;
Tam, nadziei zbyt daleka,        85
Cieniów krwawych tylko czeka;
I czasami biie w strony,
I słucha z troską iedyną,

Póki lekkie, smutne tony,
Z szumem wiatrów nieprzeminą. —        90

A gdy księżyc przed iéy oczy,
W zupełnym swoim obwodzie
Z góry po ieziora wodzie,
Srebrzystą wstęgę roztoczy,
Myśli na nią że to stawa        95
W srébrnéy zbroi cień Zdzisława.
Chce go wstrzymać na tym swiecie,
Rozpowiada swoie żale,
A gdy milczy, kwiat po kwiecie
Na zwodnicze ciska fale. —        100

Noc iuż siódma cień rozwodzi,
Kiedy Zdzisław pełen sławy,
Z długiéy powraca wyprawy,
I w zamkową Bramę wchodzi. —
Lecz, O iakaż wieść straszliwa        105
Dwakroć serce mu przeszywa!
Biegnie, pędzi z srogiém drzeniem,
Hedwigi, Hedwigi woła,
Hedwigi lubem imieniem,
Brzmiało powietrze do koła. —        110

I iuż ledwie sobą włada,
Gdy swą kochankę postrzega,
Z szarpiącém czuciem dobiega,
Na kolana przed nią pada:
— „Hedwigo!“ — rzekł cichym głosem,        115
„Przestań ięczyć nad mym losem,
Zdzisław, twóy Zdzisław nie w grobie,
Iego życiem miłość twoia.
Tu iest, tu klęczy przy tobie:
Hedwigo, kochanko moia!“        120


Wstaie Hedwiga, głos znany
Gdy się obił o iéy uszy,
Łzę wyrwał i ulżył duszy,
Wznosi wzrok swoy obłąkany,
Wzdycha, drzącą dłoń podaie,        125
Lecz Zdzisława niepoznaie —
I tak mówi do Rycérza:
„Mile głos twóy w serce biie,
Ciężki nawet żal usmierza,
Ale Zdzisław iuż nieżyie. —        130

Niechay Matka go nieczeka
Niechay Siostry nad nim płaczą,
Już go więcéy niezobaczą,
Już krwią zaschła mu powieka —
Patrzay, Patrzay, w srébrnéy zbroi        135
Cień Zdzisława oto stoi —
Lecz iuż ciemno, bardzo ciemno,
Już się Zdzisław w skały kryie,
Chodź Rycérzu, ach chodź zemną,
Mile głos twóy w serce biie“. —        140

Odtąd czas wiecznym biegł torem,
A księżyc znikał czy wzrastał,
Zawsze widział, zawsze zastał
Smutną parę nad ieziorem;
Zawsze w swéy miłości stali,        145
Przy sobie siebie czekali;
Podział, ta ulga w ciérpieniu
Dla nich próżnym Nieba darem,
A w ich srogiém położeniu,
Smierć straszną, życie ciężarem —        150

Tak ciérpieli[7] [razem z sobą,
Aż po wielu noc ubiegu

Znaleziono ich na brzegu
Wspólną okrytych żałobą,
Spoglądali w twarze swoie,        155
Ale martwi iuż oboie.
Tam grobowiec im wzniesiony
I tam w nocnéy, głuchéy ciszy
Szelest zbroi i dźwięk strony
Czasem iescze pasterz słyszy].        160








  1. Drukowane w «Polihymnji», 1827 i z drobnemi zmianami w «Dziełach» (Warszawa, 1880), t. XII, str. 67 — 72, z datą 183*.
  2. dwakroć: [iescze]
  3. A tak miesiąc [drugi] zbiega.
  4. [Cicha z swoiem] obłąkaniem.
  5. [miała lubém] pomieszkaniem.
  6. [w]spiera.
  7. Kartka z ostatnią strofą wycięta. Uzupełnienia dokonano według tekstu «Dzieł».





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Fredro.