Gwiazdka panny Basi

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Or-Ot
Tytuł Gwiazdka panny Basi
Pochodzenie Poezye
Redaktor Franciszek Juliusz Granowski
Wydawca Franciszek Juliusz Granowski
Data wyd. 1903
Druk A. T. Jezierski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Gwiazdka panny Basi.



I.

Pan Kacper, miejski rajca
I pierwszy kupiec w grodzie,
W prezencyi nie ustąpi
Bodajby wojewodzie.

Pan Kacper brzuch ma setny
I wąsy, jak u suma,
Na mądrych jego licach
Lśni senatorska duma.

Pan Kacper w gdańskiej szafie
Ma sepet miedzią kuty,
Tam leży w szczerem złocie
Kupiecki profit suty.

Pan Kacper, krom dostatków
I sklepu i domóstwa,
Ma córę, gładką Basię:
Zbiór cudnych wdzięków mnóstwa.


II.

Basia w piękności chadza,
Jak właśnie samo słońce,
Od gwiazd są promienistsze
Jej oczy jaśniejące.

Strzelistość jej postaci
Za wzór niech służy Dyannie,
Sam Jowisz-by się kochał
W tej zbyt urodnej pannie.

Wszyscy młodzieńce w grodzie
Z przedniego patrycyatu
Wzdychają do niej srodze,
Do ust jej wonnych kwiatu.

Do oczu lazurowych,
Z których płomienie biegą,
Do serca, jako kryształ,
I... trzosa ojcowego.


III.

Lecz Baśka ma w pogardzie
Zaloty imci panów:
W jej młodych utkwił myślach
Oficer od draganów.

Ujrzała go na rynku,
Gdy sprawiał bitne szyki:
O stare tłukł się mury
Rycerskiej dźwięk muzyki.


Parskały gniade konie,
Płonęło w szablach słońce,
Oficer wzniósł na Baśkę
Źrenice pałające.

I skłonił się z rumaka,
Muskając wąsik szwedzki,
I urzekł serce panny
I w jasyr wziął zdradziecki.


IV.

W Kacprowe ciche progi
Mars wstąpił i Bellona.
Ostrogi brzęczą srebrne
I szabla doświadczona.

W puhary drogie wino
Sławetny rajca leje,
Oficjer opowiada
Tureckiej wojny dzieje.

Dziewczyna chciwie słucha
O srogich bitw igrzysku,
Miłość i zachwycenie
Widać w jej oczu błysku.

I tak ci co wieczora
Urokiem tchną jej lica...
A ślub już na zapusty
Naznaczon przez rodzica.


V.

Aż zadzwoniły surmy,
Echem ich tony biegą,

Na bój rycerstwo idzie
Z rozkazu hetmańskiego.

Tatarzyn hen, na kresach,
Grudy i sioła pali,
Zalewa kraj nieszczęsny
Na kształt płomiennej fali.

Dragonia za innymi
Ku krwawej dąży niwie;
Oficjer w pełnej zbroi,
Żegna się z Baśką tkliwie.

Uścisnął na waletę
Kacprową jedynaczkę,
I skoczył na rumaka,
I ruszył na wojaczkę.


VI.

Opustoszały dziwnie
Komnaty w Kacpra domu,
Już dobą wieczorową
Gawędzić niema komu.

Pan rajca ciągnie wino
W milczeniu i frasunku,
Miasto słodkości dawnej,
Gorycz znajduje w trunku.

A Baśka u okienka
Za łezką łezkę roni,
Szabla nie brzęknie w progu,
Ostroga nie zadzwoni.


Jak lilia wpółuwiędła
Pochyla skroń dziewczyna,
Może już poległ miły
Od strzały tatarzyna.


VII.

Minęło czasu wiele,
O lubym ani wieści,
Nierychło przyjdzie Basi
Czepeczek wdziać niewieści.

Nierychło jej organy
Zagrają na weselu...
Miej-że go, miej w opiece,
Litośny Zbawicielu.

Od granic idą echa,
Wojennej pełne wrzawy,
Za gońcem leci goniec
Do króla, do Warszawy.

Próżno wyglądasz, Basiu,
Daremna ocząt praca:
Z junackim swym rotmistrzem
Dragonia nie powraca.


VIII.

Śnieg srebrny spadł na miasto,
Ubielił stare ściany,
Dach każdy lśni się w słońcu,
Jakby bisiorem tkany.


Już adwent wnet się skończy,
Już blizki dzień Wigilii,
Gdy o tem Baśka duma
Żałośniej główkę chyli.

W dniu takim, w dniu, gdy ziemia
Drży cała od radości,
Li ona więdnąć będzie
W tęsknicy a żałości.

Li ona (o Przeczysta!
Tyś łez dziewiczych świadkiem)
Z najmocniej miłowanym,
Nie złamie się opłatkiem.


IX.

Stół w izbie zastawiono,
Stół, sianem potrząśnięty.
Już gwiazdy na niebiosach
Migocą jak dyamenty.

Ze drżeniem Kacper stary
Opłatek bierze biały —
I z oczu smętnej Baśki
Łzy gorzkie się polały.

Zdaleka płyną tony
Kolędy staroświeckiej,
Jej marzy się twarz jasna
I ciemny wąsik szwedzki.

Czarownych wspomnień siła
Do serca jej uderza —
Och, smutna to wigilia!
Och, smutna to wieczerza!


X.

Wtem surmy zadzwoniły,
Zagrały kotły strojne,
Rycerska spadła wrzawa
Na miasto wprzód spokojne.

Parskają bystre konie,
Szczękają stalne zbroje,
Brzmią pieśnią kolędową
Puzony i oboje.

Mienią się Baśki lica,
Z łona się serce zrywa,
Do okna biegnie dziewka
I patrzy, ledwo żywa.

I spełnia się na jawie,
O czem duszyczka śniła:
Po długiej, krwawej wojnie
Dragonia powróciła!


XI.

I drzwi się otwierają
O! trzykroć chwała Bogu!
Junacki młody rotmistrz
W komnaty staje progu.

Na twarzy świeża blizna,
Zaszczytny dar Bellony,
A ciemny wąsik szwedzki
Do góry podkręcony.


Z okrzykiem Baśka pada
W objęcia rotmistrzowe,
Imć Kacper łzy okwite
Na wąsy roni płowe.

A szczerą twarz junaka
Serdeczny uśmiech krasi —
Przywiódł go dobry Jezus
Na gwiazdkę pannie Basi.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.