Encyklopedia staropolska/Kmieć

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Gloger
Tytuł Encyklopedia staropolska (tom III)
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii


Kmieć. Wyraz ten, wspólny prawie wszystkim językom słowiańskim i posiadający traktującą o nim całą literaturę lingwistyczną, nie oznaczał dawniej tak jak dziś „chłopa,“ a utworzony został niewątpliwie z szeroko rozpowszechnionego w średnich wiekach wyrazu łac. comes, comites, co jednozgodnie twierdzą: Al. Brückner, J. Karłowicz i Tad. Wojciechowski. Każdego króla czy księcia otaczała starszyzna comites, więc w wyrazie tym mieściło się pojęcie każdej starszyzny dygnitarskiej, nadwornej, drużynnej, a wreszcie ziemiańsko-wiejskiej. W czasach, gdy nie było jeszcze folwarków dzisiejszych, a więc i szlachty folwarkowej, a tylko rycerstwo drużyn książęcych (z którego potem wyrosła szlachta przez nadania ziemi książęcej ziemska), „kmieciami“ zaczęto nazywać starszyznę wiejską, rolniczą i ziemiańską. To pojęcie starszeństwa określonego tym wyrazem uderza ze słów pieśni Boga-Rodzica, z XIII wieku pochodzącej: „Adamie, ty Boży kmieciu, Ty siedzisz u Boga w wiecu,“ a pamiątka i ślad tegoż pojęcia pozostał dotąd, bo kmieć w mowie staropolskiej, zarówno jak po słowacku, czesku i ukraińsku kmet’, a po serbsku kmet, oznacza starego i zamożniejszego ziemianina, rolnika, gospodarza. Wyraz „chłop“ odpowiada w pierwotnem znaczeniu ściśle łacińskiemu vir, homo, stąd „chłopi“ oznaczało to samo, co homines w łacinie średniowiecznej, t. j. ludzie, będący pańską własnością, poddani. Dzisiejsze wyrażenia „tęgi chłop,“ „chłop jak dąb,“ są jeszcze pozostałością pierwotnego, właściwego znaczenia tego słowa. Prof. Stan. Smolka przypuszcza, że już w XII w. albo i wcześniej używano w polskiej mowie wyrazu „chłop“ w dzisiejszem znaczeniu (a pisano po łacinie homo, homines). Niejaką wskazówką w tym względzie jest stary czeski wyraz „chlap.“ Słowo „kmieć“ w dokumentach z XIII w. oznacza włościan swobodnych, lokowanych na prawie niemieckiem, gdy „chłopi“ odpowiednio do łacińskiego homines oznaczali za doby Piastów wszystkie rodzaje ludności włościańskiej, nieswobodnej i nawpół swobodnej. Ludność niewolniczą stanowili homines ascripti, nawpół zaś swobodną — homines liberi, którzy byli przeważnie wolnymi czynszownikami w posiadłościach kościelnych a rekrutowali się przeważnie z zubożałych dziedziców, t. j. ziemian zwanych kmieciami. To samo stanowisko społeczne, co homines liberi w włościach kościelnych, zajmowali tak zw. hospites w posiadłościach książęcych, a stosunki ich objaśnia najdokładniej dokument Henryka Brodatego dla klasztoru trzebnickiego z r. 1204, drukowany w: „Jahresberichte der schlesischen Gesellschaft“ z r. 1841 str. 167, główne źródło do poznania położenia ekonomicznego książęcych hospites i kościelnych homines libri wśród ludności rolniczej polskiej. Z dokumentu tego widzimy, że już na początku XIII w. pociągano tych ludzi także do robót pańszczyźnianych, tak jak homines censitos kościoła poznańskiego w r. 1251. W owych to wiekach z rycerstwa drużyn piastowskich, obdarowywanego przez książąt ziemią, wytwarzał się stan rycersko-ziemiański czyli historyczna szlachta polska. Książęta dawali temu rycerstwu ziemię bez kmieci, którym, jako wolnym rolnikom pozwalali przenosić się z ziemi darowanej na inne swoje obszary. Przykłady darowizny chłopów z ziemią, na której ich osadzano, są także częste, ale to nie byli kmiecie, tylko ludzie niewolni, parobcy, będący własnością panującego. Niewolnictwo bowiem było instytucją powszechną wówczas w całym świecie, a najcenniejszą zdobycz we wszystkich prawie wojnach średniowiecznych stanowił lud pojmany i uprowadzony, którym osiedlano pustkowia. Takim ludem uprowadzonym z Mazowsza i Kujaw Litwa pogańska zaludniała puszcze nadniemeńskie. Takich ludzi pojmanych lub kupionych, darowanych przez księcia lub dobrowolnie ugodzonych do służby i na rolę, osadzało rycerstwo polskie przy swoich dworach, tworząc z nich zawiązki przeważnej liczby wsi dzisiejszych, lub odwieczne małoludne osady za pomocą nich zwiększając. Wojna starodawna przynosiła wielorakie korzyści. Przywożono z niej łupy kosztowne, przyprowadzano jeńców, których osadzeniem na roli tworzyły się dobra rycerskie; bogacono się okupem jeńców możniejszych. Oczywiście nie na to brano na wojnie jeńców, dopraszano się o chłopów u książąt, kupowano ich, obiecywano wolnym osadnikom różne dogodności, aby się bawić w filantropję, ale na to, aby wyzyskać ich pracę, zapewniającą korzyść z ziemi dziedzicznej i dającą byt rycerstwu, które służyło krajowi. Tak było w Polsce, bo inaczej być nie mogło, skoro tak samo a jeszcze gorzej było na całym świecie. Był to naturalny i prosty wynik ówczesnych stosunków ekonomicznych całej ludzkości i stopnia jej cywilizacyi. Napisał głębokie zdanie historyk Szymon Askenazy, że „Jedyną miarą sprawiedliwą w historyi jest miara porównawcza. Bez niej niema absolutnie krytyki historycznej i nauki dziejów, tak jak niema narodu, który nie należałby do ogólnych dziejów ludzkości.“ Wymagać, aby ludzie z wieku XVI lub XVII mieli pojęcia ludzi wieku XX, byłoby śmiesznem dzieciństwem. Na porównaniu zaś stosunków ludu polskiego ze współczesnymi w reszcie Europy, naród polski dużo zyskuje. Jakaż to np. różnica między takim Gostomskim, wojewodą rawskim, autorem książki „Gospodarstwo“ z czasów Stefana Batorego a współczesnymi niemieckimi pisarzami. Gdy pierwszy jest wzorem prawości i uczciwości, zalecając w „nauce urzędnikowi jako się ma przeciw kmiotkowi sprawować, aby „kmiotka poddanego, sługę, pan karał jako syna“, to współcześni niemieccy rolnicy z całym cynizmem powiadali: „Bauern und Weiden muss man oft beschneiden,“ albo przyśpiewywali:

Merk wohl ein starker Weidenknopf
Und auch ein stolzer Bauerntropf,
Die wollen all’drei Jahr einmal
Behauen sein ganz überall.
(Fraas: Geschichte d. Landbau und Forstwissenschaft).

Kmiecie piastowscy byli stanem starożytnym i narodowym w całem tego słowa znaczeniu. Byli to rolnicy, ale rolnicy uzbrojeni. Kronikarze opowiadają np., że jak tylko Łokietek dowiedział się o śmierci króla Wacława I, natychmiast z wojskiem złożonem więcej z kmieci niż szlachty ruszył w Sandomierskie, gdzie nietylko zamek sandomierski, ale i całą ziemię opanował. Do czasów Kazimierza Wiel. ciężył obowiązek wojny na wszystkich, którzy jakikolwiek kęs gruntu uprawiali. Czyto szlachcic, czy sołtys, czy kmieć, wszyscy podlegali tak zwanemu „prawu rycerskiemu“ czyli włodziczemu. „Kto nie jest szlachcicem, lecz ma tylko prawo rycerskie,“ opiewa statut Kazimierza, zwracając się do takich kmieci rycerskich. Stan ten jednak musiał uledz zupełnemu przeobrażeniu wobec dążności Piastów do wytworzenia rycerstwa zawodowego na wzór zachodnio-europejski. Znaczna liczba kmieci wsiąkała w ten nowy stan rycersko-szlachecki, przechodząc stopnie pośrednie: sołtysów, świerczałek i skartabellów. Inni, rozradzając się szybko i ubożejąc, osiadali na roli u rycerstwa możniejszego i chłopieli, zachowując tylko nazwę kmiecia lub kmiotka i rozciągając takową z czasem na wszystkich włościan w rozmaity sposób osiedlonych. Z różnych miejsc Statutu Wiślickiego wykazuje się, że kmieć dawny miał własność ziemi, pod pewnymi wprawdzie warunkami i ciężarami. Są ślady, że kmieci zwano haeredes (Vol. l. I. f. 575), lub cmetho possessionatus. Kmieć miał sprawiedliwość w Sądzie od króla postanowionym, tak dla szlachty jako i nieszlachty właściwym, początkowo kasztelańskim. Znajdujemy w dyplomacie z r. 1368, jako kmieć Piotr ze wsi Kościoły, rozprawiał się w sądzie wiecowym z biskupem włocławskim o sołectwo w Sławsku. Kmieciowi w pewnych przypadkach wolno było opuścić rolę swego pana i przenieść się gdzieindziej, a zawsze dwom przynajmniej ze wsi wydalić się było wolno. W Łęczyckiem mogli oddalać się, kiedy chcieli, za opłaceniom dziedzicowi 3 grzywien i zostawieniem domu i ogrodzeń w porządku. Zwykle odchodzić mogli od God (czyli Bożego Narodzenia) po opłaceniu 2 grzywien i fertona lub osadzeniu w swojem miejscu innego. Własność kmiecia przechodziła w spadku na jego najbliższych krewnych. Kmiecie byli osadzeni bądź na prawie polskiem, bądź teutońskiem czyli niemieckiem. Pierwsi pełnili powinności w naturze, drudzy byli czynszownikami. Sołtys do służby wojennej obowiązany, był zarazem sędzią wiejskim. Statut Jana Olbrachta 1496 r. stanowił: że jeden kmieć z każdej wsi może wyjść prawnie i dowolnie. Prawa Jagiellońskie stanowiły, że gdy kmieć miał jednego syna, ten powinien był zostać na dziedzictwie in haereditate, jeżeli miał więcej, to jeden z nich mógł odejść bądź na służbę, bądź na naukę szkolną lub do rzemiosła, a pan ma mu dać świadectwo (Vol. leg., t. I, f. 260). Z wygaśnięciem rodu Jagiellońskiego, włościanie od woli dziedziców zawiśli. Po śmierci Zygmunta Augusta konfederacja z r. 1573 wyrzekła: „jako zawsze było, będzie wolno i teraz każdemu panu poddanego swego nieposłusznego, podług rozumienia swego, ukarać.“ W istocie zwyczaj średniowieczny pozwalał szlachcie karać jej ludzi niewolnych, ale co do kmieci, których potomkowie pomieszali się już i zjednoczyli z niewolnymi, to konfederacja z r. 1573 na żadnem nie gruntowała się prawie. I później nie skutkowały prorocze przepowiadania Piotra Skargi. Dopiero w r. 1768 szlachta sama uchwałą sejmową odebrała sobie prawo życia i śmierci nad włościanami i nawet w tym samym roku ustanowiono karę śmierci na jednego dziedzica za zabicie chłopa, tylko że dowód winy był niedostateczny. Inny los był kmieci w dobrach królewskich. Mogli się zawsze o krzywdy swoje upominać. Mieli sąd Referendarski w Koronie, Asesorski w Litwie, do dochodzenia sprawiedliwości. Nie wolno było nad inwentarze powinności wymagać. Krok stanowczy względem włościan uczyniła konstytucja z d. 3 maja 1791 r. Artykuł jej IV włościan pod opiekę prawa i rządu krajowego przyjmuje; wszystkie umowy między włościanami i panami ubezpiecza, do ich zawierania zachęca, nowego poddaństwa nie dopuszcza, ogłaszając każdego wolnym, jak tylko stanie nogą na ziemi polskiej. Poddaństwo wszakże zniosła dopiero w zupełności konstytucja Księstwa Warszawskiego w r. 1807. Włościanin stał się równym w obliczu prawa, lecz los jego dopiero ukaz z d. 6 czerwca 1846 r. ubezpieczył przez uznanie ich wieczystymi dzierżawcami gruntów przez nich posiadanych, pod warunkiem dopełniania z nich powinności. Ukazem z d. 4 (16) maja 1861 r., wyjednanym przez margr. Aleks. Wielopolskiego, ówczesnego naczelnika rządu cywilnego w Kongresówce, pańszczyzna czyli robocizna z dniem 1 paździer. 1861 została ostatecznie zniesiona w myśl zamierzonego oczynszowania i skupu czynszu, który miał doprowadzić włościan do zupełnej własności osad przez nich posiadanych. Ważne wiadomości do historyi włościan podaje Rom. Hube w dziele „Prawo polskie w wieku XIII,“ Warszawa 1874, str. 79—88.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Gloger.