Encyklopedia staropolska/Fraszka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Gloger
Tytuł Encyklopedia staropolska (tom II)
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii


Fraszka, z włoskiego frasche, bagatela, dzieciństwo i z franc. frasque, wybryk, figiel. Wyraz wprowadzony u nas w wieku XVI obok wielu innych włoskiego pochodzenia, kiedy dwór królewski za Bony i liczne podróże Polaków na uniwersytety włoskie, silnie na ogładę i język nasz oddziaływały. Mikołaj Rej wydał: „Figliki albo rozlicznych ludzi przypadki dworskie, które sobie po zatrudnionych myślach, dla krotofile, wolnym będąc, czytać możesz.“ Późniejsi poeci polscy nazywali „fraszkami“ zbiory podobnych wierszy, których treścią był żart, dowcip, anegdota. Pierwszy Jan Kochanowski użył tego wyrazu w znaczeniu literackiem na określenie tego rodzaju utworów, które już w starożytnej Grecyi nosiły nazwę epigramatów, ale w Polsce miały odcień mocno żartobliwy, swawolny i rubaszny. Kochanowski pisał fraszki swoje przeważnie w dobie młodości a drukować pozwolił dopiero w roku śmierci, t. j. 1584. Fraszki Kochanowskiego, jak to przyznaje im Piotr Chmielowski, odznaczają się zwięzłością, dowcipem, a nieraz i głębszą myślą. Wywołały one całą rzeszę naśladowców, którzy utworom tym swoim różne nadawali nadpisy. Niektórzy tylko tytuł wprowadzony przez Jana z Czarnolasu zachowali, jak Wesp. Kochowski w XVII wieku, co ogłaszając swe „Epigramata polskie“, wyraźnie dopisał: „po naszemu Fraszki“ i dodał określenie:

Mniej te fraszki do rzeczy, lecz stąd cenę mają,
Że lubo rzeczy małe, ale krótko bają.

Ostatni u nas użył dla swoich epigramatów tej nazwy Franciszek Kowalski, wydając Fraszki pisane w latach 1824—1828, a wydane we Lwowie r. 1839 i powtórnie w Kamieńcu r. 1847. Przytaczamy tu niektóre z fraszek Jana Kochanowskiego, Wacł. Potockiego, Wesp. Kochowskiego, i Ig. Szydłowskiego.

Na starą.
Terazbyś ze mną zigrywać się chciała,
Kiedyś, niebogo! sobie podstarzała.
Daj pokój, prze Bóg! sama baczysz snadnie,
Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.
J. Kochanowski.

Do Jakuba.
Że krótkie fraszki czynię, to Jakubie winisz;
Krótsze twoje nierównie, bo ich ty nie czynisz.
J. Kochanowski.

O szlachcicu polskim.
Jeden pan wielmożny niedawno powiedział:
W Polsce szlachcic jakoby też na karczmie siedział,
Bo kto jeno przyjedzie, to z każdym pić musi,
A żona, pościel zwłócząc, nieboga się krztusi.
J. Kochanowski.

Na Ślasę.
Stań ku słońcu a rozdziaw gębę, panie Ślasa!
A już nie będziem szukać inszego kompasa;
Bo ten nos, co to gęby już ledwie nie minie,
Na zębach nam ukaże, o której godzinie?
J. Kochanowski.

Kształtna odpowiedź.
Ktoś komuś rzekł, że w nim początek jego domu,
A ów: «żadnego przez to nie ponoszę sromu,
Że ja swój dom poczynam; to nie bez sromoty,
Ale w tobie skończyły przodków twoich cnoty.
Wac. Potocki.

Senator łysy.
Jeden senator łysy w swojej dotknął mowie:
Że ma długów Korona, jak włosów na głowie.
Nie mógł wytrwać podskarbi, siedząc tamże trzeci:
«Daleko, rzecze, więcej niźli u waszeci.»
Wac. Potocki.

Na błazna.
Mówisz, żeś błazna widział, czegoś dawno żądał,
Znać, że wtenczas, gdyś się sam w źwierciedle przeglądał.
Wac. Potocki.

Ledwo nie prawda.
Czemu to białogłowy pchły bardziej kąsają,
Niż otroków (młodzieńców)? Że ony smaczne mięso mają.
Wesp. Kochowski.

Do nowego szlachcica.
Mówisz: król mi szlachectwo konserwował; to ty
Szlachectwo twe od króla masz, nie od cnoty?
Wesp. Kochowski.


Odpowiedź ex tempore.
Mnich z ikrami je ryby, pan żartuje: Księże,
Ostrożnie, boć się w brzuchu narybek zalęże.
Zakonnik, jako prostak, bez okoliczności
Odpowie: Więc na pierwszy spust proszę waszmości.
Wesp. Kochowski.

Pares ab Adam.
Gdy Ewa kądziel przędła, Adam ziemię kopał,
Kto tam był szlachcic wtenczas, i kto komu chłopał?
Tak Adam gdy nam ojcem, Ewa gdy nam macią,
Wszyscyśmy sobie równą z tych rodziców bracią.
Wesp. Kochowski.

O lekarzu.
«Co na mnie to się żaden z mych chorych nie żalił!»
Tak się w gronie kolegów pewny lekarz chwalił.
«Prawda, odpowie drugi, któremu przymawiał:
Boś ich z żalami na świat tamten powyprawiał.»
Ign. Szydłowski.

Toaleta starej wdowy.
Gdy przyszło się rozbierać, pani włosy zdjęła,
Potem oko, po oku i zęby odjęła;
Dalej piersi i biodro, po biodrze łopatkę,
I to wszystko gdy sobie układa w szufladkę,
Nowo przyjęta panna za głowę ją chwyta;
«Co czynisz, warjatko?» z gniewem ją zapyta.
«Nie wiem, sama odpowie, ja tylko probuję,
Czy się i głowa pani na noc nie zdejmuje?»
Z pisma «Śmieszek» (r. 1834).

Za zdrowie całej kompanii.
Pan Wawrzyniec aptekarz, człowiek starej daty,
Będąc raz na weselu, pił duszkiem wiwaty.
Po czterdziestu kielichach do szczętu spełnionych,
Kolej od państwa młodych doszła nieproszonych,
Wreszcie gospodarz, mając jak należy w głowie,
Krzyknie: «Teraz za całej kompanii zdrowie!»
«Hola!» rzecze Wawrzyniec «to jawna ochyda:
«A na cóż wtedy moja apteka się przyda?»
Z pisma «Śmieszek» (r. 1834).


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Gloger.