Boska Komedia (Stanisławski)/Czyściec - Pieśń XXXI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
PIEŚŃ
TRZYDZIESTA PIERWSZA.

— „O ty, co stoisz tam za rzeką świętą
(Mówić poczęła znowu bez odwłoki,
Zwracając ku mnie bodziec swojej mocy,
Która już w cięciu ostrą mi się zdała),[1]
Mów, mów, czy prawda? oskarżenie takie
Winieneś własnem utwierdzić wyznaniem.“ —
Władze me w takiem pomieszaniu były,
Że głos, zaledwie wydany, już zniknął,
Pierwej niżeli z ust wymknąć się zdołał.
Czekała chwilę, potem rzekła znowu:
„Przecz myślisz? powiedz; bo pamiątek smutnych
Jeszcze ta woda nie zniszczyła w tobie.“
Strach i zmieszanie razem połączone
Z ust mi wydarły tak dotyla słabe,
Że wzrok je chyba ułowić by zdołał.
Jak w ręcznej kuszy, gdy zbyt wytężona,
Pęka zarazem i łuk jej, i strzała,
A grot mniej wartki dobiega do celu;
Tak ja, złamany tem brzemieniem ciężkiem,

Wybuchłem łzami i westchnień potokiem,
I głos mi zamarł u swojego wyjścia.
Więc ona do mnie: „Gdy moje zapały
Wiodły cię, abyś umiłował dobro,
Nad które nic już nie jest pożądanem,[2]
Jakież zawady, jakie więzy potem
Spotkałeś, abyś wyzuł się z nadzieji
Iść dalej naprzód po wskazanej drodze?
Jakież słodycze, czy korzyści jakie
Na czole innych zajaśniały tobie,
Abyś im ciągle miał zachodzić w drogę?“
Gorzkie z mej piersi dobywszy westchnienie,
Zaledwiem znalazł głos do odpowiedzi,
A ustom ciężko wyrazić ją było;
Z płaczem wyrzekłem: Ach, doczesne rzeczy
Złudną lubością zwróciły mnie k'sobie,
Jak tylko twoje oblicze się skryło.
A ona: „Czybyś milczał, czy zaprzeczał
Temu coś wyznał, niemniej by twa wina
Wiadomą była; — zna ją taki sędzia!...
Lecz gdy z ust własnych zaskarżenie grzechu
Wychodzi, zwyczaj jest na dworze naszym,
Że przeciw ostrzu toczydło się zwraca.[3]
Wszakże, większego żebyś doznał wstydu
Za błędy swoje, i byś w innym razie
Stalszym był, wabne słuchając syreny, —
Odłóż na stronę ziarno łez i słuchaj:
Posłyszysz, jak me pogrzebione ciało

Winno cię było wieść przeciwną drogą. —
Nigdy natura ze sztuką złączona
Rozkoszy takiej ci nie objawiła,
Jak piękne członki, które mnie więziły,
A które dziś już w proch się rozsypały.
Jeśli więc moja śmierć odjęła tobie
Rozkosz najwyższą, jakaż rzecz śmiertelna
Żądzę twą mogła pociągnąć ku sobie?
Za pierwszym rzeczy zwodniczych postrzałem
Powinien byłbyś podnieść się ku niebu,
W ślad za mną, która już nie byłam taką.
Nie należało nadół spuszczać pióra
I nowych czekać ran z oczu dziewczyny,
Lub innej równie znikomej próżności.[4]
Nowotny ptaszek czeka aż nań strzelą
Dwa, lub trzy razy; lecz przed okiem tego
Co porósł w pierze, próżno sieć rozkładać,
Próżno nań z łuka ostre puszczać strzały.“
Właśnie jak dzieci wstydem oniemiałe,
Z okiem ku ziemi, stoją i słuchają,
Uznają winę i żałują za nią;
Tak i ja stałem, a ona mi rzecze:
„Jeśli bolejesz, słuchając, — wznieś brodę,
A patrząc, większej doznasz ty boleści.“
Z mniejszym oporem wyrwany z korzeniem
Pada dąb silny, kiedy weń uderzy
Wicher z północy, lub od ziemi Jaoba,[5]
Niż ja na rozkaz jej podniosłem głowę,

I dobrze czułem jad przymówki ostrej,
Gdy mówiąc do mnie, twarz nazwała brodą.[6]
Gdym podjął czoło, oko wnet postrzegło,
Że już istoty najpierwej stworzone
Przestały były wkoło sypać kwiaty;[7]
I niedość jeszcze pewne me źrenice
Widziały jednak, jako Beatricze
Zwrócona twarzą ku zwierzowi stała,
Który jest jeden w dwoistej naturze.[8]
Choć pod zasłoną, za zieloną rzeką,
Przecież się zdało, że daleko więcej
Dziś przewyższyła dawną piękność swoją,
Niż kiedyś piękność innych na tej ziemi.
Pokrzywa żalu piekła mnie tak srodze,
Że ze wszech rzeczy, ta która najwięcej
Miłość ku sobie pociągnęła moją,
Najwięcej mi się nienawistną stała;[9]
A serce taka ubodła zgryzota,
Żem padł zemdlony... co się ze mną działo,
Wie ta najlepiej, która to sprawiła. —
Kiedy zewnętrzne odzyskałem władze,
Widzę — nade mną tuż stoi niewiasta,
Którą już pierwej spotkałem samotną,
I woła na mnie: „Trzymaj się mnie, trzymaj!“
Potem do rzeki wciągnęła po szyję,
Wlokąc za sobą, a sama po wodzie
Mknęła leciuchno jak czółenko tkackie.[10]
Gdy do szczęsnego zbliżyłem się brzegu,

„Okrop mnie, Panie!“ tak zabrzmiało słodko,
Że wspomnieć nawet dziś nie jestem w stanie,
Nie żebym jeszcze miał to opisywać.[11]
Piękna niewiasta rozwarła ramiona,
I głowę moją ująwszy, do wody
Tak zanurzyła, żem się musiał napić.
Potem podjęła i w tanecznem kole
Czterech piękności stawiła zlanego,
Z których mnie każda okryła ramieniem.[12]
— „My tutaj Nimfy, a na niebie gwiazdy:[13]
Nim Beatricze zstąpiła na ziemię,
Nas wyznaczono na jej służebnice.
Zaprowadzimy ciebie przed jej oczy;
Ale trzy siostry, co są ztamtej strony
I głębiej widzą, niech ci wzrok zaostrzą,
Abyś jej oka zniósł radośne światło.[14]
Tak one piejąc, mówiły, a potem
Przed pierś mnie gryfa przywiodły, gdzie twarzą
Zwrócona ku nam Beatricze stała,
I rzekły znowu: „Nieoszczędzaj wzroku:
Przed szmaragdami stawiłyśmy ciebie,
Zkąd miłość na cię ciskała już groty.“

Tysiąc gorętszych od płomienia żądzy
Przykuły oczy me do jasnych oczu,
Które na gryfie niewzruszone tkwiły.
A jako słoćce w zwierciadlanej szybie,
Tak zwierz dwoisty w tych oczach promieniał

Raz tę, raz inną postać objawując. —
O czytelniku! pomyśl, czym się dziwił,
Widząc że przedmiot stał nieporuszony,
A w swem odbiciu ciągle się tak mienił.[15]

Kiedy zdumienia i radości pełna
Dusza się moja tą żywiła karmią,
Co razem syci i łaknienie budzi,
Z najwyższych rzędów trzy niewiasty inne
(Jak to świadczyły postawa i ruchy),
Pomknęły tańcząc, przy anielskiej śpiewce.
— „Zwróć, Beatricze, zwróć twe oczy święte
(Brzmiała ich piosnka), na wiernego sługę,
Co tyle drogi odbył by cię widzieć.
Racz z łaski swojej łaskę nam okazać:
Odsłoń dla niego usta, aby poznał
Drugą twą piękność, którą przed nim kryjesz.[16]

O, ty światłości wiekuistej blasku!
Gdzież jest ten, który pod Parnasu cieniem
Wybladł i który pił ze zdrojów jego,
A czyjby umysł nie czuł się zgnębionym,
Siląc się oddać jakim byłeś wtedy,
Kiedy się w jasnem odkryłeś przezroczu,
Kędy cię niebios harmonja ocienia?[17]







  1. Widzieliśmy w poprzedzającej Pieśni, że Beatricze, zwracając mowę do aniołów, czyniła w niej wyrzuty Dantemu, których ostrość on uczuł; teraz zwraca się wprost do niego.
  2. Dante niejednokrotnie wyrażał to, że Beatricze za życia jeszcze swego, za pomocą miłości jaką czuł dla niej Poeta, wiodła go do zamiłowania najwyższego dobra, to jest Boga.
  3. To jest: sprawiedliwość Boska, która zaostrza miecz na ukaranie grzesznika, a skoro grzesznik uznaje winę swoją, tępi ostrze tego miecza i skłania się ku zmiłowaniu.
  4. Jest to napomknienie na miłość Dantego dla Gentuki, o której wspomina się w jednej z pieśni poprzedzających.
  5. Jaoba — imie jakiegoś władcy ziem Afrykańskich.
  6. Beatricze, mówiąc Dantemu: podnieś brodę, daje mu do zrozumienia, że już nie jest młodzieniaszkiem, lecz mężem dojrzałym.
  7. Istoty najpierwej stworzone to Aniołowie.
  8. Gryf — ptakozwierz, symbol dwoistej natury Chrystusa.
  9. Na widok nieziemskiej piękności Beatriczy, Dante uczuł wielką zgryzotę, że mógł kiedykolwiek podobać sobie w innej jakiej piękności, a im więcej miał do niej upodobania, tem większą czuł teraz odrazę. Może i to jest napomknieniem na upodobanie Dantego do Gentuki?
  10. Jest to Matylda, którą już spotkał Poeta na wstępie do ziemskiego raju, a która teraz nurza go w rzece zapomnienia, aby w niej zostawił pamięć grzechów swoich.
  11. Asperges me hysopo et mundabor — słowa Ps. LI.
  12. Cztery cnoty moralne, czyli świeckie.
  13. Te cztery cnoty, jako gwiazdy na niebie, stanowią konstellacją Krzyża; one to opromieniają oblicze Katona Utyckiego (Obacz Pieśń I. Czyśca).
  14. Trzy cnoty teologiczne, wyższe od cnót świeckich.
  15. W oczach Beatriczy gryf się odbijał to jedną, to drugą ze swoich postaci, czyli inaczej: w nich odbijała się kolejno boska i ludzka natura Chrystusa.
  16. To jest: odsłoń mu oblicze swoje, aby widział piękność twoją niebieską,
  17. To jest: gdzież jest taki poeta, któryby się nie okazał niedołężnym, chcąc skreślić blask wiekuistej światłości, bijącej z oblicza Beatriczy?