Bańki mydlane

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Bronisław Rajchman
Tytuł Bańki mydlane
Pochodzenie Światełko.
Książka dla dzieci
Wydawca Spółka Nakładowa Warszawska
Data wyd. 1885
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Bańki mydlane.
N

Najulubieńszą zabawką Józia było puszczanie baniek mydlanych. Rozpuściwszy trochę mydła w wodzie, zanurzał w tym płynie rozszczepioną na końcu słomkę, a dmuchając z drugiego jej końca, wydymał kulkę, pustą wewnątrz, o ślicznych, mieniących się barwach tęczy. Gdy kulka dosięgła znacznych rozmiarów i nabrała bardzo żywych kolorów, strząsał ją ze słomki i dmuchając z dołu, wzbijał w powietrze. Cóż to była za radość gdy piękna i wielka kulka unosiła się w powietrzu i przez stosowne z tej lub owej strony dmuchanie dała się kierować ku oknu albo ku drzwiom!

Ale przy tej zabawce miał Józio pracę i wzruszenie nielada jakie. Na dziesięć baniek zaledwie się jedna udawała. Trudno mu było umiarkować dmuchanie. Nieraz udawało mu się wydąć bańkę dużą i piękną, która jednak pękała, gdy ją chciał strząsnąć ze słomki; innym razem, gdy dmuchał krócej lub słabiej powstawały bańki maleńkie, które nie chciały wylatywać, albo wzlatując leniwie, nie przedstawiały barw żywych. Często aż w gniew wpadał, że pomimo wszelkich starań nie mógł celu osiągnąć.
Nieudatne próby zniechęcały go nawet do tego stopnia, że już dobrowolnie nigdy się do tej zabawki nie zabierał. Jednakże prośby młodszego rodzeństwa zmuszały go do nowych prób, które raz lepiej, drugi raz gorzej wypadały, ale zawsze były bardzo niepewne.
Trwało to dopóty, dopóki nie przyjechał ze szkół na święta starszy brat Józia, Adaś.
— Mój kochany Adasiu — rzekł do niego zaraz na drugi dzień Józio — czy ty się czasem nienauczyłeś w Warszawie lepszego sposobu puszczania baniek?
— A i owszem — odrzekł Adaś — umiem robić bańki i to bardzo wielkie i piękne.
— Mój ty jedyny, pokaż nam, jak to się robi, bo my się tylko strasznie męczymy i rzadko nam się udaje.
Adaś, nie zwlekając, zaraz się wziął do rzeczy. Rozpuścił mydło nie w wodzie, lecz w spirytusie i dodał gęstej gliceryny. Gdy wydmuchał z tego płynu bańkę, wszystkie dzieci zawołały, że nie tylko nigdy nie widziały, ale nawet nie spodziewały się, aby można było tak wielką i piękną bańkę wydmuchać. A przytem jakaż łatwa robota była z tą mieszaniną roztworu mydła i gliceryny! Udawało się teraz tyle baniek, że już więcej nie potrzeba było sobie życzyć. To też uciesze nie było końca.
Po kilku dniach, gdy już się Józio dosyć zabawą nasycił, zapytał go Adaś:
— Słuchaj, czyś ty nie ciekawy, dla czego z tego płynu łatwiej się bańki udają, niż z mydlin zwyczajnych?
— O i bardzom ciekawy.
— Rozumiesz zapewne, że ta powłoczka mydlana, powstająca z kropli mydlin przez wdmuchiwanie powietrza, tem bardziej może się powiększać, rozszerzać, im jest mocniejszą, im spójniejszą. Otóż właśnie ten roztwór, który zrobiłem, jest z powodu większej kleistości spójniejszym, tak, że się lepiej daje rozciągać za pomocą dęcia. Weź trochę tego płynu we dwa palce i oddalaj je od siebie. Powstanie tedy pomiędzy nimi dość długa i cienka nitka przezroczysta. Gdy weźmiesz mydlin zwyczajnych, nitka ta będzie krótszą, gdy wody z cukrem, to jeszcze krótszą, a gdy wody czystej, to wcale nitki nie będzie. Taka łatwa próba przekona cię, że mieszanina mydlin i gliceryny jest bardziej spójna, klejka, ciągliwa od mydlin zwyczajnych. Czy zaś rozciągasz jaki płyn pomiędzy palcami, czy też wydymasz z niego bańkę, to wszystko jedno; w obu razach rozciągasz płyn. Tylko, że raz ma on postać nitki i jest rozciągany wprost palcami, a drugi raz rozpierasz go powietrzem, wydymanem z płuc. Rozumiesz?
— Rozumiem. Ale skąd się biorą kolory?
— Barwy tęczowe, jak cię już nauczyło własne doświadczenie, powstają dopiero wtedy, gdy bańka jest duża, t. j. dobrze wydęta, czyli gdy jej powłoczka jest bardzo wyciągnięta, cienka. I właśnie dla tego barwy baniek, które cię robić nauczyłem, są tak żywe, że ten płyn pozwala się rozciągnąć na niesłychanie cieniutką powłoczkę. Mógłbyś jeszcze zapytać, dla czego te barwy zależą właśnie od cienkości powłoczki mydlanej, ale na to pytanie odpowiem ci później, gdy będziesz starszym, bo teraz byś nie zrozumiał. Natomiast wyjaśnię ci inne pytanie. Czy wiesz, dla czego taka bańka wznosi się w górę?
— Bo jest lekka.
— A dla czego się nie wznosi kropla mydlin, z której można wydmuchać bańkę? Wszakże ta kropla nie waży więcej, jak bańka, która z niej powstaje. Dla czego zresztą nie wznosi się bańka niewydęta należycie? Widzisz więc, że przyczyna wznoszenia się nie leży w mydlinach, lecz w powietrzu wydmuchiwanem. Mydliny stanowią tylko powłoczkę błonkowatą dla tego powietrza i skutkiem tego właśnie są używane, że się dają rozciągnąć na błonkę spójną, obejmującą jak np. beczułka wodę, wdmuchane z płuc powietrze, które ma własność wznoszenia się do góry.
Nie myśl jednak, żeby wyłącznie tylko powietrze z płuc wydychane miało własność wzlotu. Do góry wznosi się każde powietrze ogrzane, i dla tego właśnie powietrze wydychane wznosi się w górę, że jest ogrzane ciepłem naszych płuc. O tem, że powietrze cieplejsze wznosi się zawsze do góry, można się przekonać wielu sposobami. Przytoczę ci kilka doświadczeń, które sam możesz wykonać.
Oto jeśli nad lampą umieścisz wiatraczek, to on się będzie obracał. Obraca się zaś dla tego, że jest pod wpływem wiatru, czyli powietrza płynącego z dołu do góry.
Gdy taki wiatraczek umieścisz przy ogrzanym piecu, to również się będzie obracał; powietrze bowiem, stykające się z piecem, ogrzewa się i ciągle płynie do góry.
Jeśli wreszcie otworzysz w zimie drzwi i postawisz zapaloną świecę na podłodze, to zobaczysz, że płomień kieruje się ku pokojowi, t. j., że przy podłodze wieje wiatr (czyli inaczej mówiąc powietrze płynie) z dworu do pokoju. Powietrze to naturalnie jest zimne. Gdy zaś świecę umieścisz w górnej części drzwi, to płomień skieruje się ku sieni, czy ku ulicy, co okazuje, że powietrze ciepłe z pokoju płynie górą. Wniesiesz więc stąd łatwo, że gdy nagle wpuścimy powietrze zimne do ciepłego, czy na odwrót, to powietrze ciepłe zajmie górne warstwy, a zimne — dolne, czyli inaczej, ciepłe wzniesie się do góry i zimne spadnie na dół. Tak samo rzecz się ma, gdy wydychamy ciepłe powietrze. Idzie ono do góry. Gdy ludzie są w pokoju, to taka wędrówka ciepłego powietrza do góry odbywa się bezustannie, i gdybyś umieścił termometr pod sufitem i przy podłodze, to przekonałbyś się, że w pierwszem miejscu jest cieplej, niż w drugiem.
— Ah! już rozumiem — rzekł Józio. Więc w bańce mydlanej unosi się do góry ta trocha ciepłego powietrza, które wdmuchałem. Mydliny zaś służą temu powietrzu tylko za powłoczkę, jakby za beczułkę, tak, że ono się nie może rozwiać, rozproszyć, ale musi siedzieć w tem więzieniu, które stanowi mydlana powłoczka.
— Doskonale określiłeś bańkę mydlaną. Tak, jest to beczułka ciepłego powietrza, jest to powietrze ciepłe, uwięzione w powłoczce mydlanej. Rozumiesz też, że gdy powietrze po pewnym czasie ochłodnie, to bańka musi spaść.
— Rozumiem, ale...
— Ale co?
— Ja myślę, że baloniki czerwone sprzedawane na ulicach są zupełnie podobne do baniek mydlanych, tylko że są zrobione z gumy.
— Masz słuszność. Powłoczka gumowa zastępuje w nich mydliny i dla tego te baloniki są trwalsze.
Ale jest tu jeszcze jedna różnica, a mianowicie, że w bańkach gumowych nie ma ciepłego powietrza, lecz gaz, taki sam, jak palący się w latarniach, który nawet będąc zimnym, jest lżejszym od powietrza i wznosi się w górę.
— Więc ostatecznie — rzekł Józio — miałem racyę, twierdząc, że bańka wznosi się w górę dla tego, że jest lekką, bo przecież chodzi o to, żeby w niej było powietrze ciepłe lub gaz lżejszy od powietrza.
— Dobrze — rzekł Adaś. Aleś ty nie wiedział wcale o tem, że przyczyna wznoszenia się bańki polega na tem, żeby bańka była napełniona powietrzem lżejszem od powietrza w pokoju i przypisywałeś wszystko lekkości kropli mydlin. Tyś myślał, że dla tego bańka się wznosi, iż niewiele zaważyłaby na wadze. Dla tego to właśnie powiedziałem ci, iż nie masz racyi. Rozumiesz? Wzlot bańki polega na różnicy ciężkości powietrza w bańce i powietrza w pokoju. Jeżeli ci teraz powiem, że powietrze z płuc ma zawsze około 37 stopni ciepła i zapytam, czy bańki wznosiłyby się w górę, gdyby i w pokoju było 37 stopni, to chyba łatwo będzie ci zrozumieć, że w tak ciepłem powietrzu bańki nie będą wzlatywały w górę. Teraz zrozumiesz już to dobrze, a dawniej nie mógłbyś odpowiedzieć na podobne pytanie. Rozumiesz też, dla czego bańka po niejakim czasie spada — bo ochłodła.
Józio podziękował serdecznie Adasiowi za tę naukę i prosił, aby mu jeszcze więcej podobnych zabawek pokazał. Adaś przyrzekł to uczynić, ale pod warunkiem, że przesłucha Józia po dwóch tygodniach i przekona się, czy dobrze rozumie, dla czego bańki mydlane i wogóle balony wznoszą się do góry.

Bronisław Rajchman.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bronisław Rajchman.